„Pomysł wydawał się genialny: polskie i niemieckie dzieci uczą się ze wspólnego podręcznika, otwarcie i krytycznie dyskutują o historii i teraźniejszości, a w końcu zaprzyjaźniają się - na wspólnym wyjeździe narciarskim, rejsie żeglarskim czy warsztatach teatralnych“ - czytamy w środę (21.05.25) w niemieckim dzienniku „Die Tageszeitung“ (TAZ).
Warszawska korespondentka gazety Gabriele Lesser zaznacza, iż inicjatorzy podręcznika „Europa. Nasza historia“ od początku zdawali sobie sprawę, iż rzeczywistość okaże się prawdopodobnie bardziej złożona, ale entuzjazm zwyciężył. W 2008 roku ruszyły pracę nad podręcznikiem, w które zaangażowanych były dziesiątki naukowców, nauczycieli i edukatorów po obu stronach granicy.
„Po dwunastu długich latach wszystkie cztery tomy w Niemczech i osiem tomów w Polsce zostały ukończone. Ale każdy, kto myślał, iż wszystko dobre, co się dobrze kończy, był w błędzie“ - czytamy.
Lesser zauważa, iż podręcznik wciąż nie przeszedł testu praktycznego. W Niemczech wykorzystywany jest tylko sporadycznie, w Polsce wcale.
Koniec blokady, nie koniec trudności
Autorka przypomina, iż przez lata rządów PiS polsko-niemiecki podręcznik do historii był w Polsce blokowany. Wydawało się, iż zmiana władzy rozwiąże problem, ale teraz okazuje, iż podręcznik może paść ofiarą głębokiej reformy podstawy programowej, którą zapowiedziało w ubiegłym roku polskie ministerstwo edukacji.
Gazeta cytuje dyrektora działającej w Warszawie Polsko-Niemieckiej Szkoły im. Willy'ego Brandta, który przyznaje, iż szkoła wstrzymuje się z decyzją o zakupie i wdrożeniu podręcznika, obawiając się zmian programowych. Może się zdarzyć, iż już niedługo podręcznik nie będzie kompatybilny z programem, mówi gazecie dyrektor szkoły Ruediger Bott.
Obawy o przyszłość podręcznika próbują jednak rozwiewać przedstawiciele polsko-niemieckiej komisji podręcznikowej, która koordynowała powstawanie książki. W rozmowie z „TAZ“ podkreślają, iż nie oczekuje się, iż podręcznik na masową skalę trafi na szkolne biurka w Niemczech i Polsce, jego przyszłość widzą jednak w internecie. Prace nad przygotowaniem wersji internetowej już się rozpoczęły, zapewniają.