Młodość przychodzi z wiekiem

3 godzin temu

Z Teresą Sobczyk rozmawiamy o projektach, które są antidotum na samotność, pozwalają odnaleźć w sobie nowe pasje i odkrywać świat oraz o Uniwersytecie Trzeciego Wieku w Opocznie.

Teresa Sobczyk

Prezeska Uniwersytetu Trzeciego Wieku w Opocznie

Katarzyna Dąbkowska: Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z Uniwersytetem Trzeciego Wieku w Opocznie?

Teresa Sobczyk: Historia Uniwersytetów Trzeciego Wieku rozpoczęła się w Polsce pięćdziesiąt lat temu, w 1975 roku! Nasz Uniwersytet jest dość młody, bo działa od szesnastu lat. Jest to jedyny Uniwersytet w Opocznie, ale w innych miastach ze względu na zapotrzebowanie są choćby po trzy. w tej chwili jestem drugą prezeską i piastuję tę funkcję od ponad roku.

Trzy lata temu, kiedy przeszłam na emeryturę, zapisałam się tutaj po prostu jako członek, żeby samej nie siedzieć w domu, nie czuć się wykluczoną i nie zapadać w czarne myśli, bo to częsta przypadłość wśród seniorów, którzy przestają pracować i muszą się odnaleźć w nowej rzeczywistości.

Kiedy zapisałam się do Uniwersytetu, zobaczyłam, iż są tu ludzie, zarówno starsi ode mnie, w moim wieku, ale też choćby młodsi, ponieważ można dołączyć od pięćdziesiątego roku życia. I wtedy poczułam się jak w domu, jak w rodzinie. Po około roku zawiązał się nowy zarząd i właśnie w ten sposób stałam się prezeską UTW od marca 2024 roku. W tym czasie uniwersytet rozwinął się do tego stopnia, iż ze stu członków zrobiło się prawie trzysta i mamy siedmioosobowy zarząd. Wiadomo, iż to prezydium ma tych obowiązków najwięcej, dużo działamy, robimy, organizujemy i wszystko wskazuje na to, iż pomysłów na działania nam przybywa, a dzięki wsparciu Instytutu Spraw Obywatelskich pozyskujemy fundusze na kolejne inicjatywy.

Można powiedzieć, iż zarządzasz trzystuosobową instytucją. Czy wszyscy się znają, spotykają razem czy tylko w podgrupach?

Większość osób się zna, ponieważ organizujemy dużo wydarzeń, spotkań, warsztatów, wycieczek. Niestety nie mamy miejsca, w którym wszyscy mogliby się jednocześnie pomieścić. Spotykamy się w Domu Kultury w sali kameralnej, która mieści około 80-100 osób. Ludzie przychodzą na te spotkania, które ich konkretnie interesują, a iż interesują ich różne rzeczy, to w ten sposób się integrujemy. Oczywiście utworzyły się różne podgrupy, które w swoim towarzystwie czują się najlepiej.

Działaj!

Jak koordynujesz działania i przepływ informacji w tak licznej i różnorodnej grupie?

Zaobserwowałam, iż na początku, kiedy wysyłałam SMSy, to nie każdy mi odpowiadał i wtedy ich pytałam, dlaczego milczą. Okazało się, iż niektórzy nie wiedzą jak odpisać.

Nie wychowywaliśmy się z komputerami, nie mamy doświadczenia ze szkół, z pracy, jest to dla nas trudne, bo tego po prostu nie rozumiemy, więc najłatwiej się wycofać. Ale teraz, po różnych zajęciach, szkoleniach, już wiem, iż seniorzy nie tylko potrafią odczytać, ale i napisać SMSa. Co więcej, na naszej grupie na Messengerze jest ponad stu pięćdziesięciu uczestników. I non stop ich przybywa. Jest to niezbędne narzędzie do sprawnej i szybkiej komunikacji chociażby przy organizacji wycieczek. Na Messengerze mogę się nagrać i powiedzieć dokładnie, co trzeba zabrać, przypomnieć, żeby mieć ze sobą dowód, żeby nie zapomnieć, iż jest opłata w euro i tak dalej.

Bycie grupą także online bardzo integruje i zbliża. Wysyłam do ludzi wiadomości, informuję, zapraszam, oni odpisują, przychodzą, mają cel, żeby wyjść z domu. Bez takiej motywacji niektórzy zamykają się w swoich czterech ścianach razem ze swoimi chorobami, myślami, apatią, czasami choćby nie chce im się jeść, przebrać z koszuli nocnej przez cały dzień, bo i po co?

Senior, który odszedł na emeryturę i zamknie się w domu, bardzo gwałtownie popada w różne stany depresyjne i towarzyszące im choroby fizyczne, nadwagę, nałogi. Takim sytuacjom trzeba zapobiegać.

Wiadomo, iż ludzie w tzw. jesieni życia, najczęściej są samotni. Myślę, iż ponad połowa naszych członków jest albo wdowcami, albo nie mają bliskiego kontaktu z rodziną, bo dzieci i wnuki wyjechały. Tutaj mamy siebie. Mamy sens życia, mamy cel, zadania, plany, obowiązki. Nie myślimy o wieku. To nie ma znaczenia, czy mam sześćdziesiąt lat, czy osiemdziesiąt.

Patrząc na Waszą działalność odnoszę wrażenie, iż nie tylko przywracacie seniorów do aktywnego życia, ale i pomagacie im odkryć nowy rodzaj funkcjonowania, zainteresowania, odnaleźć w sobie potencjał, o którym mogli choćby nie wiedzieć.

Nowi członkowie zapisując się do nas, słyszą pytania dotyczące tego, czego oczekują od Uniwersytetu, jakie mają pasje, co by chcieli rozwijać w sobie, czego by chcieli się nauczyć i doświadczyć. I wtedy pojawiają się ich pomysły i nasze propozycje. Może bym zaczęła chodzić na basen, a może bym gdzieś pojechała, bo dawno już nigdzie nie byłam, a dlaczego by nie zacząć się uczyć obcych języków, skoro jest taka możliwość, a może zapoznam się wreszcie z obsługą komputera i telefonu? A do tego jeszcze są do wyboru ćwiczenia gimnastyczne i taniec. Nieraz słyszę od uczestników zajęć, iż ktoś zawsze miał takie marzenie, żeby się nauczyć chociaż podstaw języka angielskiego, bo w razie czego, jak się seniorzy znajdują za granicą, bo na przykład dzieci ich zaproszą, to będą mogli się porozumieć w podstawowych kwestiach.

Fajnie się uczyć czegoś nowego, bo bycie aktywnym intelektualnie jest szczególnie ważne w tym wieku.

Niestety nie zawsze łatwo jest znaleźć nauczycieli, bo nie wszyscy są chętni pracować tutaj w ramach wolontariatu. Ale w przypadku zajęć z informatyki pan burmistrz znalazł nam wykładowcę i na zajęcia chodzimy do Urzędu Miejskiego. Dostajemy też propozycje ze szkół, które nas informują, iż mają zajęcia na przykład z robotyki zaplanowane dla grup międzypokoleniowych, więc jesteśmy na nie zapraszani i chętnie w nich uczestniczymy.

Czy zdarza się, iż w tak licznej grupie powstają nowe związki, relacje, pary?

Na pewno niektórzy otwierają się na nowe znajomości, możliwości, dają sobie szanse na poznanie kogoś i poznanie siebie. Czasami ktoś już nie chce się wiązać, ale brakuje mu po prostu przyjaciela. Widzę, iż przychodzą tu osoby w rozpaczy, żałobie, bezradności, iż są sami, a po jakimś czasie towarzyszy im partner, ktoś bliski po prostu. Czasami pojawia się też nowe uczucie, bliskość, której wszyscy, bez względu na wiek, potrzebujemy. Są pary, które zawsze razem wyjeżdżają, przychodzą razem na tańce, biorą wspólnie udział w zajęciach. I to jest dla mnie bardzo ważne i fajne.

Człowiek jest istotą stadną i nie potrafi żyć sam.

Owszem, są tacy, którzy już nie chcą niczego nowego, ale są i tacy, którzy szukają bliskiej osoby i tutaj jest sprzyjająca atmosfera, by spotkać kogoś, z kim można po prostu spędzać czas. Moim zdaniem jest to bardzo piękne, o ile dwoje seniorów idzie ze sobą, trzymając się za ręce, albo prosząc się do tańca. Muszę przyznać, iż ci starsi panowie są bardzo szarmanccy, są dżentelmenami z innej epoki. Myślę, iż to uskrzydla i dodaje chęci do życia, pewności siebie i poczucia bezpieczeństwa, iż jest ta druga osoba, która nas wysłucha, rozśmieszy, w razie czego nam pomoże, iż mamy w niej wsparcie, iż nie jesteśmy samotni w codzienności.

Jak wygląda Twoja kooperacja z Instytutem Spraw Obywatelskich, który prowadzi Ośrodek Wsparcia Ekonomii Społecznej?

Kiedy po raz pierwszy zetknęłam się z pisaniem wniosków i projektów, była to dla mnie czarna magia. Dopiero kiedy przyjechał do nas Marek Patyk, doradca OWES-u prowadzonego przez Instytut Spraw Obywatelskich w Łodzi i zaproponował, iż napiszemy razem pierwszy wniosek, coś się ruszyło. Dałam propozycję, a on to ubrał w słowa, tabele, rubryki i pomógł wysłać. Potem zaczął podsyłać mi linki do kolejnych konkursów i motywował do składania wniosków, w których pisaniu również oferował mi swoją pomoc. Gdy za pierwszy wniosek dostaliśmy prawie maksymalną liczbę punktów i dotację, to poczułam ogromną radość, iż jednak uda się coś fajnego zrobić i wreszcie mamy na to finanse. Od tamtego czasu piszemy z Markiem kolejne wnioski i z każdym następnym nabieram coraz więcej wiary i euforii w to, co robię, bo widzę rezultat, czyli zadowolonych uczestników.

Pomoc pracowników OWES-u jest nieoceniona, ponieważ mimo wszystko nie mam tutaj osób, które mogłyby mnie wesprzeć w tych komputerowych zadaniach, pisaniu, składaniu wniosków, sprawdzaniu regulaminów i tak dalej.

To, co robię, to całkowicie praca społeczna, ale bardzo czasochłonna, a często większość tych zadań należy tylko do mnie. Dlatego też pomoc Marka Patyka jest dla mnie ogromnie ważna i motywująca do wymyślania kolejnych wydarzeń dla członków Uniwersytetu Trzeciego Wieku.

Działaj!

Na jakie działania UTW udało się do tej pory pozyskać środki finansowe?

Na projekt „Z Opoczna do Mazowsza” dostaliśmy 27600 złotych w ramach konkursu ofert z zakresu kultury, sztuki, ochrony dóbr kultury i dziedzictwa narodowego. Ten projekt dotyczył działań związanych z naszą lokalną tradycją opoczyńską. Sam tytuł o tym mówił, bo na naszych ziemiach zawiązał się zespół Mazowsze. Poza tym za 12000 zł realizujemy „Piesze rajdy po łódzkim” w ramach programu „Odkrywaj Łódzkie 2025″. Oba działania były finansowane z Urzędu Marszałkowskiego. Trzeci projekt jest zaplanowany na 25 000 zł i pochodzi z dotacji z Urzędu Miasta w Opocznie. Przed nami kolejne konkursy i chociaż nie zawsze udaje się je wygrać, to nie poddajemy się.

Osoba, która zarządza tak liczną grupą musi mieć do tego specjalne predyspozycje i kompetencje. Czym zajmowałaś się zawodowo?

Z wykształcenia jestem elektronikiem. Na studiach w Kielcach były trzy dziewczyny na roku. Chłopaków było około trzydziestu. W latach osiemdziesiątych pracowałam na Wydziale Elektrycznym, bo to było związane z moim wykształceniem. Chociaż miałam pracę biurową, to muszę podkreślić, iż też uczestniczyłam w pracach fizycznych, chodziłam na rozdzielnie wysokiego napięcia, zajmowałam się rejestratorami, zmieniałam taśmy… Do dziś zresztą znam się na silnikach samochodowych. Zrobiłam też drugi fakultet – jestem księgową bilansistką i pracowałam w dziale księgowości, ale nie mogłam się tam za bardzo odnaleźć. Przeniosłam się do działu transportu i byłam spedytorem.

Jestem bardziej uzdolniona matematycznie, fizycznie, mechanicznie i wiedziałam, iż nie będę miała problemów z nauką w tych obszarach. Natomiast nigdy nie byłam bardzo dobrą uczennicą, o ile chodzi o przedmioty humanistyczne. Mam taką smykałkę do rzeczy technicznych, ale może jestem nieco leniwa, bo nigdy nie miałam problemów z przedmiotami ścisłymi, więc je wybrałam jako kierunek drogi zawodowej.

Działaj!

Powiedziałabym, iż jesteś uzdolniona w tym kierunku, którego łatwo się uczysz, a nie leniwa! W tym, co mówisz o sobie, słyszę nie tylko skromność, ale i niedocenienie, które jest niestety bardzo typowe dla kobiet, szczególnie z pokoleń, których kariery były przyćmione przez mężczyzn. Czy trudno ci było w pracy udowodnić swoją wiedzę, umiejętności, czy choćby awansować?

Niestety tak było.

Teraz się mówi, iż kobiety też mogą wszystko, iż jest równouprawnienie. Jak ja przeszłam do pracy w dziale transportu i byłam spedytorem, było nas tam troje i nieskromnie powiem, iż chyba byłam pomocna i potrzebna w tym dziale, bo dużo robiłam, miałam bardzo szeroki zakres obowiązków. Mimo to nigdy nie zarabiałam tyle, co moi mniej robiący koledzy.

Kiedy nasz szef odszedł na emeryturę, nie awansowałam na jego stanowisko, chociaż myślę, iż miałam największą wiedzę techniczną, komputerową i dodatkowo z zakresu księgowości. Pracując dla mojego kolegi, który został nowym szefem, to ja musiałam go uczyć i poprawiać jego błędy. Były to wtedy takie zawody typowo męskie, w których kobieta, choćby jeżeli się spełniała i udowadniała swoją wartość, to nigdy nie mogła osiągnąć tej samej pozycji i zarobków co mężczyzna. Mam nadzieję, iż to się zmienia.

Na pewno w naszym opoczyńskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku jest równouprawnienie, bo tym bardziej w tym senioralnym wieku, chcemy iść z duchem czasu!

Bez wątpienia wszystko co robisz, jest bardzo potrzebne dla seniorów, ale co Tobie daje to prowadzenie w Uniwersytecie?

Praca w zarządzie jest w stu procentach społeczna, nie mam żadnej prowizji, ani wynagrodzenia, ale czerpię z niej bardzo dużą satysfakcję. Jestem taką osobą, która nie umie usiąść w domu na kanapie, przed telewizorem, ponieważ wolę działać i chyba się w tym najbardziej spełniam. Kiedy zorganizujemy jakieś fajne wydarzenie, na przykład ciekawą prelekcję, i uczestnicy są tak skupieni, iż słychać tylko szelest papierka od cukierka, to wtedy wiem, iż jest duże zainteresowanie i bardzo mnie to cieszy. Wtedy się czuję dowartościowana i potrzebna.

Teraz jest dużo projektów, dzięki którym można lepiej aktywować, zadbać o seniorów i tym się właśnie zajmujemy. Na pewno takie dofinansowywanie grup seniorskich jest bardziej oszczędne i choćby opłacalne, dzięki byciu niewykluczonym i aktywnym senior jest po prostu szczęśliwy, dowartościowany i zdrowszy.

Każda osoba, która ma swoją rolę w grupie, w społeczeństwie, jeszcze w czymś może pomóc, podzielić się swoją wiedzą, doświadczeniem, ma sens życia i odkrywa je na nowo.

I kiedy widzę, iż właśnie takie zmiany zachodzą w członkach Uniwersytetu, czuję największą radość.

(rozmowa z dnia 28 maja 2025 roku)

Idź do oryginalnego materiału