Nauczycielka o zmianach w szkole. "Brak energii, euforii i chęci. Klasa, którą nazywam smutną"

7 godzin temu
"Dzisiaj to okrutna czasoprzestrzeń, która wysysa z młodego człowieka energię" - pisze nauczycielka. Ten list to szczera i poruszająca historia o młodych ludziach, którzy coraz częściej uczą się życia przez ekran.Od 22 lat uczy w tej samej szkole. Widziała kolejne pokolenia uczniów, dzieci, które dorastały na jej oczach. Dziś jednak, jak mówi, to już zupełnie inny świat. Pani Ola (imię zostało zmienione) napisała do nas list przepełniony szczerością i przemyśleniami.
REKLAMA






Zobacz wideo

Tym różni się nauka w Stanach od nauki w Polsce. "Nie siedzą w sali"



"Od kilku lat coraz intensywniej zastanawiam się, gdzie jest moje miejsce, gdzie jest miejsce nauczyciela w szkole" - czytamy we wstępie. "Z jednej strony jesteśmy zmuszani do ograniczania relacji, niepodawania ręki, usuwania swoich uczniów z portali społecznościowych, a z drugiej psychologia i doświadczenie mówią, iż relacja jest najważniejsza w procesie edukacji i dojrzewania młodego człowieka. Jak zatem funkcjonować przy tak sprzecznych komunikatach?" - pisze nauczycielka.

Zobacz wideo

Dzieci konsultują się ze sztuczną inteligencją. "W szkole powinny być rozmowy"



Jedna klasa jest wyjątkowo smutnaWśród wielu klas, które prowadzi, jest jedna szczególna. "W jednej z nich, nazywam ich "klasą smutną", kilkanaście (tak kilkanaście) osób ma poważne problemy emocjonalne, stany depresyjne, kłopoty w domu lub w relacjach koleżeńskich. Spotykam się z nimi cztery razy w tygodniu i próbuję w 45 minutach zmieścić podstawę programową. Jestem w końcu belfrem" - pisze. W "klasie smutnej" nie ma krzyku, nie ma nieposłuszeństwa. Jest cisza - ta najtrudniejsza, w której widać brak energii, brak radości, brak chęci.Nauczycielka dodaje: "Nie pytam tych, którzy nie chcą mówić. Pozwalam zaliczać pojedyncze zadania, kiedy będą gotowi, ale tej gotowości nie widać. Opowiadam, czytam, rysuję, odtwarzam muzykę dla skojarzeń. Kreatywność to moje drugie imię. kilka to pomaga. Oni są jak zaklęci". Pani Ola opisuje swoich uczniów z czułością, ale też z niepokojem: "Niby trwają, patrzą na mnie, czasem choćby ktoś się uśmiechnie, ale to tylko ciało i konieczność, która przyprowadziła ich do szkoły. Smutek, który wyrzeźbił ich oczy i duszę nie pozwala na bliskość, relację, edukację i samokształcenie".Bezradność"Nie jestem psychologiem, couchem, trenerem. Nie zawsze wiem, co i jak dalej…" - przyznaje nauczycielka. Tak, coraz częściej oczekuje się, iż nauczyciel będzie kimś więcej niż pedagogiem: terapeutą, doradcą, czasem ratownikiem. Ale choćby największe doświadczenie nie wystarczy, gdy z klasy wieje smutkiem, a z oczu uczniów zniknęła ciekawość świata. Wtedy nauczyciel zostaje sam, z pytaniem, jak dotrzeć do młodych ludzi, którzy już nie chcą słuchać.


Świat, który wysysa energięPani Ola wspomina czasy, gdy młodość miała zupełnie inny smak. "Świat nastolatka 20 lat temu był światem zabawy, nowych doświadczeń, poszukiwaniem własnej tożsamości, bardziej lub mniej trwałych przyjaźni, ale przede wszystkim radości". Dziś ten świat wygląda inaczej. "Dzisiaj to okrutna czasoprzestrzeń, która wysysa z młodego człowieka energię, każde uważać na każde słowo i pozbawia go wiary w lojalność. Tak, to internet (stworzony i udoskonalany przez dorosłych) degraduje wszystko. Życie przeniosło się do sieci". W tych słowach można dostrzec smutek i bezradność wobec rzeczywistości, w której młody człowiek uczy się emocji poprzez ekran. Pani Ola pisze: "Nastolatek tworzy relacje poprzez portale społecznościowe. To też wiemy. Wszystko to jest jednak złudne, rzadko prawdziwe, pozbawione bliskości, niedające poczucia bezpieczeństwa. Bycie online przynosi smutek, rozczarowanie, a jednak wciąga, coraz bardziej pochłania i nie pozwala na życie". Presja doskonałości"Internet promuje doskonałość, nieskazitelną sylwetkę, świadectwa z magicznym, czerwonym paskiem, uśmiechnięte twarze i radosne chwile. Jak zatem żyć, co wybrać, kim się stawać?" - pyta pani Ola. Współczesny uczeń to człowiek, który od najmłodszych lat porównuje się z innymi, często nieświadomie. Mimo wszystko nauczycielka nie traci wiary. Wciąż próbuje rozmawiać, inspirować, prowokować do myślenia. "Jestem też od tego, by mówić o prawdzie, zanurzać się z nimi w świat nieoszukanej literatury i szukać wzorców, takich wartościowych, z krwi i kości. Pozwalam mówić, pisać, czytać, tworzyć, licząc na krytyczne myślenie… prędzej lub później" - dodaje. To nie jest tylko sposób nauczania, to sposób bycia z młodymi ludźmi. Nie w roli mentora, ale towarzysza. Bo dziś uczeń nie potrzebuje kolejnej osoby, która będzie oceniać. Potrzebuje kogoś, kto naprawdę słucha.


Nauczyciel - sędzia, adwokat, policjant"Czasem jestem sędzią ostatecznym, adwokatem i policjantem. Znam kodeks karny, konsekwencje wykroczeń nieletnich, pojęcia z zakresu cyberbezpieczeństwa, a o hejcie mogę prowadzić wykłady. Typowy współczesny nastolatek dotyka wszystkich zagadnień, nie mając świadomości konsekwencji swoich wyborów" - pisze na zakończenie pani Ola.A Ty? Jakie masz zdanie w tym temacie? Chcesz podzielić się z nami swoimi spostrzeżeniami? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl. Gwarantujemy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału