Szkoła zaczęła się dwa miesiące temu, a matka już ma dość. "To ja marzę o wakacjach, a nie moje dziecko"

8 godzin temu
Po ośmiu godzinach pracy nie wraca do domu, by odpocząć. Wsiada w samochód i zaczyna drugi etat - jako kierowca, pomoc domowa i nauczycielka. Wozi syna na zajęcia dodatkowe, pilnuje odrabiania lekcji, gotuje, ogarnia dom. - Wieczorem nie mam siły mówić. I tak przez cały tydzień - przyznaje.We wrześniu dzieci wróciły do szkół po dwumiesięcznej przerwie. Jak się okazuje nie tyle one tęsknią za kolejnym wolnym co... ich rodzice. Natalia przyznała, iż od momentu rozpoczęcia nauki syna "żyje na pełnych obrotach" i coraz częściej łapie się na tym, iż marzy, aż nadejdzie lipiec i sierpień, kiedy syn nie będzie codziennie miał lekcji.
REKLAMA




Pracuję osiem godzin dziennie, rzadko muszę zostawać po godzinach. W sumie to bym nie mogła, bo gwałtownie muszę jechać po syna, żeby zawieźć go na jakieś zajęcia dodatkowe- powiedziała. - Ma dwa razy w tygodniu angielski, raz szachy i dwa razy piłkę nożną. Pozostałe zajęcia dodatkowe, takie jak robotyka, tenis stołowy itp. ma na szczęście w szkole, tuż po lekcjach, bo w innym przypadku musielibyśmy z nich zrezygnować. Zaznaczę, iż syn bardzo chce na nie chodzić. Nie dałabym po prostu rady na wszystko go zawieźć - dodała.

Zobacz wideo

Ta szkoła jest warta 124 miliony. "Dajemy szanse każdemu, kto chce się u nas uczyć"



Matka przyznała, iż syn jest bardzo aktywnym dzieckiem i "gdyby mógł, to chodziłby na dwa razy więcej różnych zajęć", jednak ona się na to nie zgadza. - I nie dlatego, iż mu żałuję, po prostu uważam, iż i tak ma dużo tego wszystkiego, a to przecież dziecko.Drugi etat rodzica. "Na koniec dnia padam na twarz"Nasza czytelniczka ostatnio doszła do wniosku, iż "w pracy odpoczywa" - W skupieniu wykonuję swoje obowiązki, ale nie jestem taka zestresowana. Nie zerkam ciągle na zegarek czy zdążymy dojechać na piłkę, nie wyliczam, czy w międzyczasie zdążę zrobić zakupy na śniadanie i dobiec do krawcowej odebrać spodnie.




Zmęczona kobieta shutterstock.com/MargaPl





Każdy wieczór spędzamy z synem w książkach, bo wiadomo jest praca dla chętnych (którą oczywiście koniecznie trzeba odrobić), coś muszę mu wytłumaczyć, coś sprawdzić- opowiadała. - I jak zawsze jeszcze próbuję w to wszystko wcisnąć jakieś obowiązki domowe, ugotować obiad na kolejny dzień, chociaż przyznam, iż i tak coraz częściej biorę coś z baru na wynos, bo się nie wyrabiam - dodała.Nasza czytelniczka przyznaje, iż z zazdrością patrzy na inne matki. - Mam wrażenie, iż one jakoś lepiej potrafią to wszystko ogarnąć. Zadbane, uśmiechnięte odbierają te dzieciaki i nie widać, jakby w głowie miały całą listę rzeczy, z którymi muszą uporać się do końca dnia, a przecież doba nie jest gumy. Ostatnio złapałam się na tym, iż to ja marzę o wakacjach, a nie moje dziecko. Czy to normalne? Mąż stara mi się pomagać, ale dużo pracuje, często wyjeżdża. Niekiedy mam wyrzuty sumienia, iż nie potrafię tego wszystkiego poukładać, by było łatwiej, chociaż on mówi, iż powinnam przystopować, zwolnić i spojrzeć na siebie przychylniejszym okiem… - podsumowała.Czy uważasz, iż dzisiejsi rodzice są często przemęczeni dodatkowymi obowiązkami? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Zapewniamy anonimowość.
Idź do oryginalnego materiału