„Zamiast korepetycji, daj dziecku spokój”. Kontrowersyjna rada nauczycielki podzieliła rodziców

12 godzin temu
Zdjęcie: Rada nauczycielki fot. AdobeStock/Syda Productions


Oceny, lęki i wyścig szczurów

– Kiedy widzę ucznia z trójką i ogromnym stresem w oczach, pytam: kto ci wmówił, iż jesteś niewystarczający? – pisze na swoim profilu w mediach społecznościowych nauczycielka języka polskiego z 20-letnim stażem. Jej wpis gwałtownie zdobył tysiące polubień i udostępnień. Wszystko za sprawą jednej, mocnej tezy: Zamiast korepetycji – daj dziecku święty spokój.

To zdanie podzieliło internet. Jedni uznali je za oświecenie, inni za nieodpowiedzialne. W dobie rosnących wymagań, klasówek, testów i presji na wyniki brzmi wręcz prowokacyjnie. Ale może właśnie o to chodziło?

Nie każda piątka smakuje szczęściem

Rodzice inwestują coraz więcej w edukację dzieci. Korepetycje z matematyki, języka angielskiego, chemii. Zajęcia dodatkowe, treningi, webinary, kursy online. W wielu domach to norma już od pierwszych klas szkoły podstawowej. Czasem kosztują tyle, co czesne w prywatnej szkole. A wszystko po to, by dziecko miało lepszy start. Ale czy naprawdę o to chodzi?

– Uczę w szkole od dwóch dekad i nigdy nie widziałam, żeby dzieci były tak zmęczone, jak teraz. Nie znają siebie, bo całe popołudnia spędzają na „nadrabianiu” tego, co system uznał za ważne – mówi autorka wpisu. – Zamiast rozmawiać, śmiać się, włóczyć po podwórku, mają grafik jak prezesi firm.

Korepetycje czy korekta oczekiwań?

Rada nauczycielki nie oznacza: odpuśćmy dzieciom wszystko. Wręcz przeciwnie – to apel o refleksję. O to, czyje potrzeby realizujemy, zapisując dziecko na kolejne zajęcia. Czy ono naprawdę tego potrzebuje? A może to my nie potrafimy znieść trójki z matmy?

– To nie korepetycje są problemem. To przekonanie, iż oceny definiują człowieka – pisze nauczycielka. – Gdybyśmy zamiast gonić dzieci, spytali je, czego się boją, co ich ciekawi i gdzie czują się wolne, zysk byłby większy niż po tysiącu godzin z korepetytorem.

Oczywiście są sytuacje, gdy korepetycje są realną pomocą – dziecko ma zaległości po chorobie, zmieniło szkołę. Ale z rozmów z nauczycielami wynika jasno: znaczna część dzieci chodzi na zajęcia „na zapas”, „dla pewności”, „bo tak robią inni”. I często to rodzicowi bardziej zależy na piątce niż samemu dziecku.

W efekcie rośnie liczba dzieci z objawami lękowymi, chronicznym zmęczeniem, zaburzeniami snu. – Widzimy to na co dzień w gabinetach – mówi psycholożka dziecięca. – Dzieci nie odpoczywają. Są w trybie zadaniowym od rana do wieczora. Coraz młodsze mówią o tym, iż nie czują się wystarczające.

Spokój jako inwestycja w przyszłość

Paradoksalnie to nie intensywny grafik, ale moment zatrzymania może przynieść najwięcej dobrego. Spokój daje przestrzeń na refleksję, poznanie siebie, rozmowę. I co ważne – na nudę, która jest warunkiem kreatywności i samodzielnego myślenia.

– jeżeli twoje dziecko ma trudność z jakimś przedmiotem, zanim zapiszesz je na kolejne korepetycje, porozmawiaj. Może ma problem z koncentracją, a może po prostu się boi, iż cię zawiedzie. A może ta trója to jego maksimum przy obecnych możliwościach i warto powiedzieć: W porządku, kochanie. Jesteś wystarczający – mówi nauczycielka.

Nie każde dziecko będzie olimpijczykiem. I dobrze. Potrzebujemy ludzi różnych talentów, różnych dróg. Dla jednego sukcesem będzie piątka z biologii, dla innego przełamanie się i przeczytanie książki do końca. Czasem spokój, akceptacja i czuła obecność rodzica znaczą więcej niż najlepszy korepetytor.

– Dzieci nie są projektami do zrealizowania. Są ludźmi, którzy uczą się siebie. Nie zabierajmy im tej szansy – kończy nauczycielka.

Zobacz także:

  • Jeśli chcesz wychować pewne siebie dziecko, pozwól mu na tę jedną rzecz. Sukces murowany
  • Nauczycielka przedszkolna: „Już mi się odechciewa tej pracy. Tak rodzice psują nam adaptację”
  • Pokolenie tweensów balansuje na krawędzi. „Weszłam do pokoju córki i się rozbeczałam”
Idź do oryginalnego materiału