Czytam to tu, to tam apele o wypisywanie dzieci z lekcji edukacji zdrowotnej.
Poważny katolicki portal nawołuje: "Rodzice mają moralny obowiązek wypisać dzieci z <

I tak się zastanawiam. Dlaczego nikt nie wzywa rodziców do kierowania się własnym sumieniem? Dlaczego nikt nie apeluje, by rodzice sami rozmawiali z dziećmi na tematy trudne? Wreszcie dlaczego te zatroskane katolickie media nie wspominają o nauczycielach?
Tak, prawdopodobnie pewne treści, które promuje obecne kierownictwo resortu edukacji są niewłaściwe. Jestem jednak pewien, iż generalnie edukacja zdrowotna jest dzieciom potrzebna. Chyba się nie mylę, iż kwestie związane z seksualnością, choć bardzo wrażliwe, są jedynie jednym z elementów tej edukacji. Czy słuszne jest "wylewanie dziecka z kąpielą"? A może zamiast wypisywać dziecka z tej czy innej lekcji, rodzice powinni najpierw porozmawiać z nauczycielem i zapytać go, jakie wartości będzie przekazywał na lekcji?
Nie wydaje mi się, by nagle do szkoły od 1 września miały trafić tabuny demoralizatorów naszych dzieci. Przedmiot pewnie będzie prowadzony przez nauczycieli, których rodzice powinni już choć trochę znać. Odsądzanie od czci i wiary każdego pedagoga, który zajmie się tym przedmiotem - a tak w tle ta kampania wygląda - wydaje mi się bardzo niesprawiedliwe.
Jakoś zawsze mnie niepokoi kreowanie czarno-białego obrazu świata. Zero-jedynkowe pojmowanie rzeczywistości: wypisz, bo to czyste zło, wydaje mi się zbyt daleko idącym uproszczeniem.
Katoliku, masz moralny obowiązek... kierowania się własnym sumieniem. Używaj go!