Autor listu to nauczyciel z wieloletnim doświadczeniem, który wie, jak pracować z dziećmi. Pisze jednak, iż w ostatnich latach coraz częściej spotyka się z przekonaniem, iż korepetycje są gwarancją najwyższych ocen, a nie procesem, w którym sukces zależy od wielu czynników. „Kiedyś rodzice pytali, jak mogą wspierać swoje dziecko. Dziś niektórzy pytają, dlaczego zapłacili za lekcje, a dziecko nie ma szóstki” – relacjonuje.
Korepetytor: roszczenia zamiast współpracy
W liście opisuje historię jednego z uczniów, który miał problemy z matematyką. Był zaangażowany, ale brakowało mu czasu w systematyczne powtórki. Nauczyciel tłumaczył, prosił o krótkie ćwiczenia w domu, zachęcał chłopca do utrwalania materiału. „Niestety rodzice uznali, iż skoro płacą, to ja mam sprawić, żeby syn był najlepszy w klasie” – pisze.
Kiedy uczeń dostał dwóję ze sprawdzianu, rodzice zamiast rozmowy wybrali żądania. Zgłosili się do korepetytora z pretensją. „Usłyszałem, iż nie wykonałem usługi należycie i iż oczekują zwrotu pieniędzy za ostatni miesiąc. Poczułem się jak usługodawca, który odpowiada za wynik, nie za proces” – relacjonuje.
Dziecko między ambicją rodziców a rzeczywistością
W swoim liście nauczyciel podkreśla, iż najbardziej szkoda mu ucznia. Atmosfera wokół korepetycji stała się napięta i chłopiec zaczął bać się błędów. „Zawsze powtarzam uczniom, iż pomyłki są częścią nauki. Tym razem widziałem, iż każdy błąd wywołuje w nim lęk” – wspomina.
Rodzice, zamiast wspierać syna, zaczęli wywierać na niego presję. Oczekiwali natychmiastowych efektów, nie patrząc na trudności, które narastały już wcześniej. Korepetytor próbował tłumaczyć, iż nauka to proces wymagający czasu. „Powiedziałem, iż nie zastąpię systematyczności. Mogę pomóc, mogę prowadzić, ale nie jestem w stanie w tydzień naprawić braków z całego semestru” – pisze.
Jak podkreśla, wielu rodziców zapomina, iż korepetytor nie jest cudotwórcą ani osobą, która ma moc zmieniania ocen według potrzeb. Jego rolą jest towarzyszenie w edukacji, a nie przejmowanie za nią pełnej odpowiedzialności.
Kiedy oczekiwania wymykają się spod kontroli
Pod koniec listu nauczyciel przyznaje, iż choć kocha swoją pracę, coraz trudniej odnaleźć mu w niej radość. „Nie mam nic przeciwko wymaganiom, ale chciałbym, żeby były realne. Zdarza się jednak, iż rodzice traktują mnie jak gwarancję sukcesu, a nie partnera do współpracy” – podsumowuje.
Ta historia nie jest odosobniona i wielu pedagogów potwierdza, iż roszczeniowość to narastający problem. Zamiast skupiać się na procesie nauki, na motywacji dziecka, na jego indywidualnym tempie i możliwościach, część rodziców widzi w korepetycjach wyłącznie szybki sposób na poprawę ocen. Tymczasem nic nie zastąpi pracy, cierpliwości i wspólnego zaangażowania.
List naszego czytelnika to istotny głos w dyskusji o tym, jak wygląda dziś edukacja poza szkolną ławką. I choć opisana sytuacja dotknęła jednego korepetytora, warto zastanowić się, ile podobnych historii rozgrywa się w polskich domach każdego tygodnia.
Napisz do nas: redakcja@mamotoja.pl
Zobacz też: Arogancki mail nauczycielki w niedzielny wieczór. „Nie wierzę, iż to się dzieje”

4 godzin temu









