"Wnuczęta kocham, ale tylko w niedziele na obiedzie". Babcia oberwała za stawianie granic

23 godzin temu
Wnuki są wspaniałe, ale nie każdy dziadek i każda babcia chce się nimi zajmować na pełen etat. Coraz częściej seniorzy mówią wprost: "Mamy prawo do swojego życia, czasu i odpoczynku". Czy rodzice powinni mieć o to żal – czy raczej nauczyć się, iż pomoc dziadków to nie obowiązek, tylko bonus?


Wnuki są ok, ale tylko od czasu do czasu


Czy dziadkowie mają obowiązek pomagać przy wnukach? Wielu młodych rodziców liczy na wsparcie babci i dziadka, gdy sami gubią się w codziennych obowiązkach. Ale coraz częściej starsze pokolenie mówi jasno: chcemy mieć czas dla siebie, mamy swoje życie, plany i pasje.

Gdy jedna z babć napisała wprost, iż wnuki kocha, ale tylko w niedzielę na obiedzie, spotkała się z falą krytyki. Nie każdy uważa, iż jej podejście do pomocy swoim dzieciom jest w porządku. Użytkowniczka Threads o nicku jovi_sonoiothreads.net napisała:

"Dorosłe już dzieci, wykorzystujące swoich rodziców do opieki nad wnuczętami... Teraz pytanie: w dzisiejszych czasach mamy więcej babć poświęcających się? Czy więcej pań stawiających granice... Wnuczęta kocham, ale tylko w niedziele na obiedzie. Chyba skończyły się już czasy 100 proc. dyspozycyjności dziadków. Co sądzicie?".

Wpis wywołał lawinę emocji. Jedni gratulowali odwagi i mówienia wprost, inni zarzucali babci egoizm. Część rodziców przyznała, iż ich wychowali dziadkowie, a teraz właśni rodzice nie chcą im pomagać. Z jednej strony łatwo zrozumieć ich żal. Z drugiej: przecież życie to nie film familijny, dziejący się w realiach sprzed 30 lat.

Inne czasy, inne role


Dziś młodzi rodzice często pracują na pełen etat, zmagają się z kredytami, logistyką codzienności, a do tego dochodzi opieka nad dziećmi. Wielu liczy na pomoc swoich rodziców – dziadków, którzy już swoje dzieci wychowali i mają doświadczenie. Ale coraz częściej słyszymy od tych dziadków: "Nie mogę, mam jogę/wyjazd/zajęcia/kurs".

I choć brzmi to nieco jak wymówka, to zwykle nią nie jest. To po prostu życie seniora XXI wieku. W poprzednich pokoleniach dziadkowie byli z automatu "do pomocy". Babcia przechodziła na emeryturę i zajmowała się wnukami. Dziadek zawoził do szkoły. Dzisiaj? Babcie często pracują dłużej, są aktywne, chcą nadrobić czas dla siebie. I mówią jasno: "Dzieci już wychowaliśmy. Teraz chcemy żyć".

Dla wielu młodych rodziców to zimny prysznic. Bo przecież kiedy mówimy: "Zabrakło mi opieki, czy możesz zostać z małym do 17:00?", to oczekujemy, iż mama czy teściowa z euforią rzuci wszystko i pomoże. A gdy słyszymy odmowę, pojawia się złość, zawód, czasem choćby poczucie bycia porzuconym.

Ale przecież seniorzy naprawdę mogą nie mieć siły. Mogą mieć plany. Mogą też po prostu nie chcieć spędzać każdego popołudnia z wnukami – i to wcale nie znaczy, iż ich nie kochają.

Gdzie leży granica?


Trzeba to sobie powiedzieć jasno: pomoc dziadków to wsparcie, a nie obowiązek. To, iż kiedyś babcie były "na zawołanie", nie znaczy, iż tak musi być nadal. Obecni seniorzy często mają inne podejście, inne możliwości i inne potrzeby.

Czy to źle? Niekoniecznie. To może być też lekcja dla nas, rodziców, byśmy planując rodzinę i życie, nie opierali się tylko na "babci, która zawsze pomoże" i traktowali rodzicielstwo jako swój własny wybór. Bo może być tak, iż dziadek czy babcia nie pomogą. I mają do tego prawo.

"Wnuczęta kocham, ale tylko w niedziele na obiedzie" – to wcale nie znaczy, iż babcia ma serce z kamienia. Może to po prostu sposób na mądre, spokojne relacje i umiejętność stawiania granic. Kiedy spotkania są okazją do euforii i pielęgnowania relacji, a nie obowiązkiem.

To nie jest łatwe – ani dla rodziców, ani dla dziadków. Ale może warto, zamiast oceniać, spróbować zrozumieć? I wspólnie znaleźć sposób, żeby było dobrze dla wszystkich. Bez presji, bez pretensji, z miłością – taką, jaką tylko babcia i dziadek potrafią dać. choćby jeżeli będzie to "tylko w niedziele".

Idź do oryginalnego materiału