Wielu rodziców czeka rozczarowanie. Chodzi o edukację domową. Zapadła decyzja MEN

17 godzin temu
Edukacja domowa przeżywa rozkwit, ale niedługo może się to zmienić. Nowe rozporządzenie MEN znacząco obniży finansowanie szkół, które prowadzą uczniów uczących się poza systemem stacjonarnym.W ostatnich latach edukacja domowa przestała być niszową formą nauczania. Z roku na rok korzysta z niej coraz więcej rodzin. W 2023 roku uczyło się w ten sposób ponad 42 tysiące dzieci, to niemal jeden procent wszystkich uczniów w Polsce. Jeszcze dwa lata wcześniej liczba ta była o połowę mniejsza. Wielu rodziców zdecydowało się na ten krok po pandemii, która pokazała, iż nauka w domu może być skuteczną i elastyczną formą kształcenia.
REKLAMA


Zobacz wideo


Edukacja zdrowotna miała być kontrowersyjna, a nie jest


Szkoły, które formalnie obejmują uczniów edukacji domowej, otrzymują na nich subwencję oświatową z budżetu państwa. Dzięki tym środkom mogą organizować egzaminy klasyfikacyjne, prowadzić dokumentację czy zapewniać wsparcie metodyczne. Od przyszłego roku sposób naliczania tej subwencji ma się jednak zmienić.Nowe limity i mniejsze wsparcieW życie weszło rozporządzenie Ministerstwa Edukacji Narodowej, które zmienia zasady finansowania uczniów spełniających obowiązek szkolny poza szkołą. Od stycznia 2026 roku pełne dofinansowanie będzie przysługiwało jedynie na 96 uczniów przypisanych do jednej placówki. Do tej pory próg ten wynosił 200. Po jego przekroczeniu szkoły otrzymają znacznie niższą dotację na każde kolejne dziecko.Resort przekonuje, iż chodzi o racjonalne i sprawiedliwe wydatkowanie pieniędzy publicznych, ponieważ uczniowie w edukacji domowej nie generują takich kosztów jak ci, którzy codziennie uczęszczają na lekcje. Krytycy zmian zwracają jednak uwagę, iż ministerstwo nie przedstawiło żadnych danych, które potwierdzałyby teza o niższych kosztach kształcenia.Nie ma szczegółowych wyliczeńZ ujawnionej odpowiedzi na zapytanie posła Marcina Józefaciuka wynika, iż Ministerstwo Edukacji nie przeprowadziło żadnej analizy kosztów, która mogłaby uzasadnić nowe limity. Zgodnie z dokumentem podpisanym przez wiceministra Henryka Kiepurę, resort nie dysponuje materiałami pozwalającymi ocenić rzeczywiste wydatki związane z edukacją domową.


Ponoć MEN przyznaje, iż nie posiada analizy kosztów edukacji domowej, a przyjęte wskaźniki i limity finansowe nie mają ekonomicznego uzasadnienia. W odpowiedzi wskazano również, iż ministerstwo powołuje się na konstytucyjną zasadę decentralizacji, a jego rola ogranicza się do technicznego podziału środków między samorządy. Ministerstwo nie zaprezentowało żadnego modelu kalkulacji kosztów ucznia w edukacji domowej. Wiceminister Kiepura przyznał wprost: "Szczegółowe wyliczenia nie zostały sporządzone w formie dedykowanych dokumentów, ponieważ odpowiedź (...) opiera się na zbiorczych danych z SIO".W dokumentach resortu pojawiają się jedynie uogólnione wartości: "237 mln zł w 2025 r. dla ok. 50 tys. uczniów oraz 273 mln zł w 2026 r. dla ok. 62 tys. uczniów. Te wartości wynikają z mnożenia liczby uczniów przez wskaźniki określone w rozporządzeniu, bez dodatkowych, szczegółowych kalkulacji". Z tego jasno wynika, iż kwoty te nie są oparte na żadnej analizie jednostkowych kosztów, ale jedynie na prostym przemnożeniu liczby uczniów przez przyjęte współczynniki. Co sądzisz o edukacji domowej i niższej subwencji? Masz ochotę wyrazić swoje zdanie? Napisz na adres: klaudia.kierzkowska@grupagazeta.pl
Idź do oryginalnego materiału