Ostro "przejechali się" po ministerstwie edukacji związkowcy z ZNP, gdy we wtorek 24 czerwca ogłosili rozpoczęcie pogotowia protestacyjnego. Stwierdzili, iż zmusiła ich do tego "opieszałość rządu”, który dużo nauczycielom obiecał, ale mało zrobił.
Główne żądania to podwyżki płac o 10 proc. i to już od 1 września oraz przyjęcie nowelizacji Karty Nauczyciela, dzięki której wysokość wynagrodzenia nauczycieli będzie powiązana z wysokością przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce.
"Zachęcam, by dostrzegać wprowadzane przez rząd konkretne zmiany"
Ogłaszając pogotowie protestacyjne, związkowcy postawili też ultimatum. jeżeli rząd nie spełni tych postulatów do 29 sierpnia, ZNP zorganizuje 1 września wielką manifestację nauczycieli przed siedzibą MEN. A jeżeli i to nie przyniesie efektów, to potem zostaną podjęte "kolejne działania". Ostatecznością, której ZNP nie wyklucza, jest choćby strajk.
Jak na tę krytykę i rozpoczęcie akcji protestacyjnej zareagowało MEN? Wiceszefowa tego resortu nie kryje, iż jest tym zdziwiona.
– Zarówno wobec wzrostu nakładów na edukację, jak i również rozwiązań prawnych, o które postulowały od lat związki zawodowe, a które przełożyły się już na projekty ustaw, taka decyzja może być cokolwiek zaskakująca – stwierdziła Katarzyna Lubnauer.
Lubnauer nie rozumie przede wszystkim zarzutów o "opieszałość rządu". Jej zdaniem w ciągu ostatnich dwóch lat zrobiono dużo dobrego dla nauczycieli. Tyle iż związkowcy z ZNP tego nie widzą. – Zachęcam, by dostrzegać wprowadzane przez rząd konkretne zmiany – dodała.
Pytana o konkrety, wspomniała o tym, co najczęściej pojawia się wśród skarg nauczycieli, czyli brak obiecanych podwyżek. – o ile dodamy, iż w ciągu pierwszych dwóch lat przyznano podwyżki dla nauczycieli, to jest 36,5 procent dla nauczycieli mianowanych dyplomowanych i praktycznie 40 procent dla nauczycieli początkujących, a nakłady na edukację wzrosły z budżetu państwa w ciągu 2 lat o 55 procent, to zobaczymy, jak bardzo priorytetowo te sprawy są traktowane – stwierdziła.
"Z nauczycielami wypracowujemy dobre rozwiązania"
Lubnauer przypomniała też, iż ministerstwo ma już gotowe dwa projekty, których domagali się nauczyciele. Pierwszy likwiduje tzw. godziny czarnkowe, a drugi wprowadza nagrodę jubileuszową za 45 lat pracy (400 proc. wynagrodzenia), podwyższenie nagrody za 40 lat pracy (300 proc.), korzystniejsze odprawy emerytalne i nowe przepisy o wynagradzaniu nauczycieli za godziny ponadwymiarowe.
Obie ustawy ma jeszcze w tym tygodniu rozparzyć rząd. I obie najpewniej zostaną przyjęte. – Jestem przekonana, iż to wejdzie w życie przed 1 września 2025 roku – zapowiedziała Lubnauer.
Wiceszefowa MEN odpiera też zarzuty o te, iż prace nad korzystnymi dla nauczycieli przepisami realizowane są zbyt długo, a ministerstwo nie jest gotowe do prowadzenia rozmów. Jak stwierdziła, nigdy wcześniej żaden szef resortu edukacji nie był tak bardzo otwarty na współpracę ze związkowcami.
– Od półtora roku MEN prowadzi realny dialog ze związkami zawodowymi, podejmuje realne działania, które przekładają na zmiany ustawowe. Realnie, nie tylko we współpracy z nauczycielami, wypracowujemy dobre rozwiązania. Te rozwiązania znajdują swoje odzwierciedlenie w tworzonym prawie – stwierdziła.
Ta otwartość na dialog będzie teraz bardzo potrzebna Barbarze Nowackiej i reszcie szefostwa MEN. Pretensje mają bowiem nie tylko nauczyciele z ZNP, ale też ci z oświatowej "Solidarności". Oni też domagają się podwyżek i zmian w Karcie Nauczyciela.
I też zapowiadają protest na wrzesień. Na razie miękki, polegający głównie na informowaniu o tym, czego domagają się nauczyciele. Ale o ile MEN nie spełni żądań, to oba nauczycielskie związki sięgną po mocniejsze środki.