– Jestem na drugim roku studiów z psychologii. Zaczęłam w momencie, kiedy jeszcze nie było informacji o tej wielkiej aferze. Szkoła była bardzo dobrze pokazywana. Miałam sytuację, iż wybierałam to miejsce na szybko, ale naprawdę nie wyglądało to źle – opowiada dla naTemat Alicja Kabulska.
Jak przyznaje, uczelnia miała niezłą stronę internetową, było wiele reklam – jeszcze jako Collegium Humanum. – Chwalili się, iż działają nie tylko w Polsce. Były dobre opinie, iż to nowa szkoła i jeszcze mało osób może się pochwalić takim dyplomem. To był wtedy mit, iż nikt po Collegium Humanum nie może znaleźć pracy. Dopiero później wyszedł ten cały skandal – dodaje 20-latka.
Alicja podkreśla, iż teraz czeka na dokumenty, ponieważ chce się przenieść na inną uczelnię. I jak się okazało, to droga przez mękę. – Słyszałam, iż jest 5 tys. osób, które czekają na kartę przebiegu studiów. Ja i tak znalazłam się na dobrym, bo moje miejsce jest w granicach 3-tysięcznego. Wcześniej dzwoniłam na każdy numer, który jest podany na stronie, choćby do najwyżej postawionych tam osób, ale nikt nie odbierał – przekonuje.
Nasza rozmówczyni w końcu poszła osobiście i czekała godzinę w kolejce, żeby się czegoś dowiedzieć. – Był tłum ludzi z podobnymi problemami. Kiedy weszłam, usłyszałam tylko, iż miejsce, które ja mam w kolejce, oznacza, iż najwcześniej dostanę dokumenty za pół roku, albo za rok. A dlaczego? Bo podobno zajmuje się tym osiem osób, taka była ich wymówka. Gdyby ktoś na przykład chciał się przeprowadzić, miałby związane ręce. Mnie nie powinno obchodzić, iż oni nie są w stanie wydać dokumentów. To powinien być ich problem – przekonuje.
Alicja zajrzała na grupę pokrzywdzonych przez Collegium Humanum na Facebooku. Zapisanych jest tam ponad 6 tys. osób. – Niby w Rzeszowie karty zostały wydane, ale gdy ktoś zadawał pytanie o Warszawę, to nie było w ogóle powiedziane, czy wydano jakikolwiek dokument. Ludzie z mojego roku składali o to prośby już w czerwcu 2024 r. I zastanawiam się, czy ja za rok w ogóle doczekam się tych dokumentów – twierdzi.
Ale to nie wszystko. Rozmówczyni naTemat zauważa, iż jednym z pierwszych problemów była legitymacja studencka – nie mogła przedłużyć jej ważności.
– Przez rok nie byłam według prawa studentem, bo jak tam przychodziłam, to oni stwierdzili, iż nie mają naklejek, żeby podbić legitymację. Studiowałam, ale tak, jakbym nie była studentką, więc nie mogłam choćby korzystać ze zniżek na bilety. I nie tylko ja, ludzie w większości nie mają tam podbitej legitymacji. Dopiero niedawno zaczęli je podbijać – tłumaczy Alicja.
20-latka dodaje jeszcze, iż plan zajęć na jej kierunku zmienia się co chwilę. – Tydzień temu miałam inny, teraz jest kolejny. Ludzie, którzy pracują i jednocześnie studiują, mają problem, bo nie ma ich przez to na połowie wykładów. Trudno się połapać z tymi studiami, ze względu na to, iż praktycznie z każdego przedmiotu kolejne zajęcia mamy z kimś innym – stwierdza.
Alicja mówi nam, iż miała czterech nauczycieli od języka angielskiego. W efekcie już sama nie wie, czego w danym okresie się uczy. – Albo czy książka za 300 zł, którą mam kupić na jedne zajęcia, przyda się na kolejnych. Tak samo jest z ćwiczeniami i wykładami. Są dwie różne osoby, które mówią o różnych rzeczach. I nie powiedziałabym, iż wykłady dotyczą tych ćwiczeń, mimo iż nazwa jest ta sama i powinniśmy się uczyć tego samego – ocenia.
Wyjątkiem w jej przypadku ma być dwóch wykładowców, których "świetnie się słucha" i Alicja chodzi na te zajęcia z przyjemnością.
Według Alicji jeszcze trudniej mają osoby z ostatniego roku. – Niektórzy powiedzieli nam, iż się obronili, po czym zwolniono wszystkich nauczycieli, którzy mieli wystawić oceny za obronę. I nikt inny nie ma uprawnień do tego, żeby to zrobić, więc ci studenci zostali z niczym po czterech latach studiów. Dopiero od niedawna, obrony zaczęły być powtarzane. Te osoby muszą bronić się jeszcze raz. To jest absurd. Idziesz na obronę, słyszysz, jaką dostajesz ocenę, a później okazuje się, iż to jest nieważne. I jeszcze musisz czekać – ubolewa nasza rozmówczyni.
W trakcie pisania artykułu zadzwoniliśmy na jeden z numerów podanych na stronie uczelni. Chcieliśmy uzyskać komentarz, dotyczący sytuacji studentów, zadaliśmy pytanie o powód problemu z wydaniem dokumentów.
Odesłano nas jednak, by wysłać maila na adres mailowy rektoratu. Do momentu publikacji tekstu, nie otrzymaliśmy odpowiedzi, ale jeżeli tylko ją dostaniemy, opublikujemy ją w całości.
Na razie pozostaje nam zacytować stanowisko władz uczelni z listopada 2024 r. – Na kartę przebiegu studiów wciąż czeka około 1,6-1,7 tys. studentów – mówiła wtedy nowa rektor Magdalena Stryja, a jej wypowiedź cytował Onet. – Dokładamy najwyższej staranności, by proces weryfikacyjny przebiegł w sposób prawidłowy. Sprawdzamy każdą kartę, każdy dokument, kilkadziesiąt tysięcy ocen – dodawała.
I jeszcze fragment oficjalnego komunikatu ze strony uczelni, w którym wspomniano o "nieprawidłowościach", które są powodem opóźnień. "(...) Nieprawidłowości te niestety dotyczą znacznej części studentów i w istotny sposób spowolniły proces wydawania kart przebiegu studiów oraz dyplomów. (...)".
Afera z Collegium Humanum
Przypomnijmy, iż Collegium Humanum to aktualnie Uczelnia Biznesu i Nauk Stosowanych "Varsovia". Ta druga nazwa funkcjonuje od czerwca 2024 r., bo pierwsza kojarzyła się wyłącznie z gigantyczną aferą. Collegium Humanum to dziś synonim oszustwa.
Jeszcze kilka lat temu sporo osób skusiło się na ofertę uczelni, która otwierała swoje filie w wielu miejscach w Polsce. I to nie jest tak, iż tylko politycy czy biznesmeni z pierwszych stron gazet są kojarzeni z Collegium Humanum. O tym, kto tam studiował, możecie przeczytać w naTemat.