To pokolenie nie ma szacunku. Nauczycielka: "Zdaniem rodziców to ja mam się kłaniać dzieciom"

1 tydzień temu
Coraz częściej mówi się o braku kultury osobistej wśród dzieci i młodzieży, ale mało kto zastanawia się, skąd ten problem naprawdę się bierze. To nie uczniowie sami z siebie zapomnieli, czym jest szacunek – to dorośli pokazali im, iż mogą się bez niego obejść. Rodzice traktują szkołę jak firmę usługową, a nauczycieli jak pracowników, którzy mają spełniać ich oczekiwania bez żadnych pytań. W swoim liście nauczycielka opisuje, jak wygląda to z jej perspektywy.


Od lat pracuję jako nauczycielka w szkole podstawowej i nigdy wcześniej nie czułam się tak zdegradowana w oczach uczniów i ich rodziców. Nie chodzi choćby o to, iż dzieci coraz rzadziej mówią "dziękuję" czy "przepraszam" – to tylko objaw większego problemu. Prawdziwa zmiana zaszła w postawie dorosłych, którzy zamiast uczyć dzieci szacunku, wpajają im przekonanie, iż nauczyciel jest od usług, a szkoła ma się dostosować do ich wymagań.

Bezczelni rodzice wychowują bezczelne dzieci


Nie oczekuję wdzięczności, ale czy naprawdę dożyliśmy czasów, w których nauczyciel nie zasługuje choćby na podstawową uprzejmość? Rodzice coraz częściej uważają, iż to ja mam się kłaniać ich dzieciom. Ostatnio na wywiadówce usłyszałam: "Pani jest od nauki, nie od wychowywania. Niech się pani nie wtrąca". Gdy zwróciłam uwagę uczennicy, iż warto powiedzieć "dziękuję", usłyszałam, iż nie jestem jej matką.

Dzieci rosną w przekonaniu, iż wszystko im się należy. Śmieci zostawione na ławkach? "Nie moje, niech pani sprząta". Brak reakcji, gdy o coś proszę, np. starcie tablicy? "To pani praca". Kiedy próbuję to zmieniać, spotykam się z oburzeniem rodziców. "Moje dziecko nie musi pani dziękować, skoro ma do tego prawo". A już największym absurdem było stwierdzenie jednego z ojców: "Jak nauczycielowi nie pasuje, to niech zmieni zawód".

To pokolenie nie ma do nas szacunku, bo nikt go tego nie uczy. Rodzice coraz częściej traktują szkołę jak firmę usługową, w której to oni są klientami, a nauczyciel ma spełniać ich oczekiwania. Nie liczy się autorytet, wiedza ani choćby zwykła uprzejmość. Liczy się wygoda – dziecka i rodzica. A jeżeli nauczyciel śmie zwrócić uwagę? To on jest problemem.

Czy naprawdę o to chodzi w edukacji? Bo jeżeli tak, to niedługo nie będzie komu uczyć. Mnie już się nie chce i nie dziwię się innym narzekającym nauczycielom.

Idź do oryginalnego materiału