"Powiedział, iż jestem uciążliwym pasożytem". Tak "pokolenie ofiar" rozmawia z dorosłymi

2 dni temu
Wiecznie imprezują i wagarują, wydaje im się, iż cały świat zwrócił się przeciwko nim. Zachowują się poniżej wszelkiej krytyki, ale nie widzą w tym swojej winy. Uważają się za współczesnych męczenników, skazanych na życie w społeczeństwie. Według niektórych tak właśnie wygląda postawa nastolatków, którzy wkraczają w dorosłość.


Wychodzi z domu w piątek po południu, wraca dopiero w poniedziałek nad ranem. Wycisza telefon i zapomina o tym, iż miał być po kilku godzinach. Musi odreagować cały tydzień przebywania pod jednym dachem z matką, która – jego zdaniem – oczywiście powinna się wybrać na korepetycje z macierzyństwa.

– Chociaż na naukę już trochę dla niej za późno. Jestem za duży, żeby mnie wychowywać – mówi 18-letni Mariusz.

Weekendy spędza na imprezowaniu zakrapianym sporą dawką alkoholu. Oprócz wódki, wina i piwa zdarzają się narkotyki – miękkie, ale też te twarde.

– Wiem, iż to nielegalne, karygodne, nie powinno się tego robić i oczywiście nikogo do tego nie zachęcam, ale niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie próbował – dodaje ze śmiechem.

Pewnego dnia tak dobrze się bawił, iż mama musiała po niego przyjechać późnym wieczorem na pobliski komisariat policji. Funkcjonariusze zgarnęli go po tym, jak rzucał butelkami po musującym winie.

– Gdy zaczęłam mu tłumaczyć, iż takie zachowanie jest absolutnie niedopuszczalne i wolałabym go odbierać z innych miejsc, na przykład z kina czy teatru, powiedział, iż sama mam na koncie podobnie żenujące historie. Według niego każdy młody człowiek popełnia błędy i jakoś muszę się z tym faktem pogodzić – mówi Honorata, mama Mariusza.

Zdaniem nastolatka jego matka zdecydowanie przesadza.

– Nikt nie każe jej się mną zajmować, jestem pełnoletni i mogę robić to, co chcę – podkreśla.

Jak dodaje, kilka razy próbowała dać mu karę wychowawczą – zabierała telefon i zabraniała wychodzić z domu. Jednak to wcale nie pomagało – jeszcze tego samego dnia wymykał się i wracał późno w nocy z inną komórką.

Pod nieobecność mamy zaczął sprowadzać do domu swoich znajomych, którzy – jej zdaniem – nie są dla niego odpowiednim towarzystwem. Kilka razy po powrocie z pracy zastała dom w całkowitej ruinie. Za namową koleżanki zainstalowała we wszystkich pomieszczeniach kamery, żeby regularnie sprawdzać, czy Mariusz zachowuje się odpowiednio. Jednak po kilku dniach przestały działać.

– Podziwiam ją za to, iż bawi się w Wielkiego Brata, ale nie zamierzam uczestniczyć w takich gierkach – podkreśla nastolatek.

Honorata twierdzi, iż czasem chce wynieść jego rzeczy na klatkę schodową i wymienić zamki w drzwiach. Ma serdecznie dosyć tej postawy pełnej pretensji.

– o ile on jest taki roszczeniowy, to nie wróżę mu świetlanej przyszłości. Ciekawe, czy za 30 lat będzie się zachowywać dokładnie tak samo jak teraz. jeżeli tak, to jak sobie poradzi w życiu? – zastanawia się Honorata.

Jego zdaniem akurat o to nie trzeba się martwić, bo ci, którzy walczą o swoje prawa, zwykle dobrze na tym wychodzą.

Poniżej dalsza część artykułu.

Tylko drogie gadżety


– O wszystko muszę się prosić, choćby o to, żeby wyjęła naczynia ze zmywarki. o ile ma zły humor, potrafi mi powiedzieć kilka niemiłych słów i w ogóle nie widzi w tym niczego złego. Ciągle siedzi w telefonie, a gdy jej mówię, żeby ze mną porozmawiała, to twierdzi, iż ma ciekawsze rzeczy do roboty – mówi Łukasz, tata 17-letniej Doroty.

Jak twierdzi, jego córka jest bardzo roszczeniowa i lubi najnowsze trendy. Gdy tylko wyjdzie kolejna wersja popularnej komórki bądź rozreklamowanego wszędzie laptopa, koniecznie musi je mieć.

Z jednej strony Łukaszowi zależy na tym, żeby zapewnić jej godne życie, ale z drugiej ma wrażenie, iż chce coraz więcej i jest niewdzięczna.

– Wielokrotnie mu tłumaczyłam, iż te rzeczy nie są mi potrzebne do szczęścia. Równie dobrze mogłabym mieć telefon z lombardu, ale to on zapisał mnie do niby najlepszej, prywatnej szkoły w mieście. Wciąż mu powtarzam, iż moi koledzy w klasie są tragiczni

i wyśmiewają się z tych, którzy mają tańsze rzeczy – przyznaje Dorota.

Kilka razy padła ich ofiarą, dlatego nienawidzi tej szkoły i chce ją zmienić. Jej tata jednak się na to nie zgadza, bo uważa, iż dzięki niej osiągnie w życiu sukces.

Łukasza najbardziej irytują w zachowaniu córki ordynarne odzywki. Ostatnio nazwała go "grubasem w średnim wieku".

– Być może nie jestem szczuplutki, ale gdybym ja trzydzieści lat temu odezwał się do ojca w taki sposób, to przez tydzień nie byłbym w stanie usiąść. Teraz choćby bałbym się o czymś takim jej powiedzieć, bo jeszcze zaczęłaby mi grozić policją – dodaje.

"Szkoła to strata czasu, nauczyciele są niekompetentni"


Aroganccy, bezczelni, złośliwi i wytykający innym na każdym kroku błędy – takie według niektórych nauczycieli są właśnie osoby wkraczające w dorosłość. Podobno to głównie siedemnasto- i osiemnastolatkowie nie owijają niczego w bawełnę i gdy coś im nie pasuje, mówią o tym prosto z mostu.

– Ostatnio wdałam się z jednym ze swoich uczniów w pyskówkę. Nie potrafiłam na lekcji odpowiedzieć na jego pytanie, a on stwierdził, iż jestem niedouczona i powinnam przeznaczyć swoją wypłatę na cele charytatywne. Gdy zapytałam go, na jakiej podstawie podważa moje kompetencje, odpowiedział, iż nie da się podważać czegoś, czego nie mam – przyznaje Małgorzata, nauczycielka historii z 20-letnim stażem.

Jak dodaje, czasem choćby delikatne zwrócenie uczniowi uwagi może być przyczynkiem do prawdziwej awantury. Pewien swego nastolatek rzadko odpuszcza.

Według niej moment wkraczania w dorosłość jest specyficznym okresem, bo wtedy młode osoby zaczynają przeciwstawiać się wszelkim zasadom i nie szczędzą słów krytyki tym, z którymi się nie zgadzają. Uważają się też za ofiary i czują się pokrzywdzeni, potrafią manipulować faktami, aby przedstawiać swoje zachowanie w korzystnym świetle lub je

w pewien sposób usprawiedliwiać.

Zdaniem Małgorzaty nastolatkowie powinni zastanowić się nad swoim zachowaniem. Choć młodość rządzi się swoimi prawami, to jednak trzeba się trzymać pewnych standardów.

– Nauczyciele są pod ochroną tak jak funkcjonariusze publiczni, dlatego obrzucanie ich wulgaryzmami czy jakiekolwiek ataki fizyczne mogą zostać surowo ukarane. Kilka moich koleżanek już poszło do sądu, gdy uczniowie ich obrazili – dodaje nauczycielka.

Jak podkreśla, dużym problemem jest również niechęć do nauki. Szukający wrażeń nastolatkowie zamiast siedzieć nad książkami, wolą wagarować, a to przekłada się na ich słabe oceny. Niektórzy z nich zostają na kolejny rok w tej samej klasie. Trudno też

w jakikolwiek sposób wpłynąć na zmianę ich zachowania, ponieważ są (albo za chwilę będą) pełnoletni, więc zdają sobie sprawę z tego, iż w ich przypadku szkoła już nie jest obowiązkowa.

– Nauczyciele zbyt często generalizują. Nie za wiele od siebie dają, a mają przy tym abstrakcyjne wymagania. Co jakiś czas im to powtarzam, wzbudzając tym samym prawdziwą sensację i oburzenie. Jako nastolatkowie jesteśmy jednak bardzo spostrzegawczy i wrażliwi. Nie cierpimy fałszu i hipokryzji, więc nic dziwnego, iż często ostro reagujemy – dodaje Dorota.

Jak twierdzi, do konfliktów z nauczycielami z pewnością by nie dochodziło, gdyby ci zachowywali się w porządku. Niektórzy jednak myślą, iż mogą wszystko. Zapominają przy tym, iż gdyby uczniów nie było, to tak naprawdę nie mieliby pracy.

– Dlatego właśnie powinni być nam wdzięczni za to, iż jesteśmy – stwierdza Dorota.

Mariusz czuje się ofiarą polskiego szkolnictwa. Przyznaje, iż jego nauczyciele zamiast prowadzić lekcje w interesujący sposób, każą robić notatki z podręcznika, a w tym samym czasie piją kawę i jedzą ciasteczka.

– Widać też, iż nie mają wiedzy o przedmiocie, którego uczą. Sądzę, iż szkoła to strata czasu, bo nauczyciele są niekompetentni – podkreśla nastolatek.

Ciągłe kłótnie męczą


Dorota zaczyna mieć wrażenie, iż coraz więcej osób bezpodstawnie się jej o wszystko czepia. Tata, nauczyciele, koleżanki i koledzy nie dają jej żyć – ciągle mają jakieś zastrzeżenia.

– Być może rzeczywiście czasem zachowuję się nieadekwatnie do sytuacji, ale wydaje mi się, iż wszystko, co robię, jest spowodowane nieodpowiednim zachowaniem innych ludzi. Naprawdę staram się być uprzejma, ale na głupotę drugiego człowieka należy stanowczo reagować. Nie czuję się winna – podkreśla.

Podobnie swoje postępowanie ocenia Mariusz.

– To nie jest tak, iż chcę komuś celowo robić na złość. Ludzie po prostu mnie irytują, bo nie potrafią zrozumieć mojego punktu widzenia – dodaje nastolatek.

Dorota i Mariusz przyznają jednak, iż o wiele łatwiej byłoby im, gdyby te walki wreszcie się skończyły. Nieustannie powtarzające się kłótnie bardzo męczą.

– Moja matka powinna przestać tak dużo pracować, bo gdy wraca po całym dniu, jest zgryźliwa i to powoduje kolejne awantury. Codzienne kłótnie naprawdę nie mają sensu – przyznaje Mariusz.

Dorota dodaje: – Gdyby mój ojciec zaczął ze mną normalnie rozmawiać, wtedy jakoś doszlibyśmy do porozumienia. Tylko iż on woli wydawać rozkazy i ma wiecznie wobec mnie jakieś oczekiwania.

Podstawą wspólna rozmowa


– Nastolatkowie w okresie dorastania nie potrafią adekwatnie ocenić perspektywy drugiej osoby i mają skłonności do nadmiernego eksponowania własnego punktu widzenia. Często też nie zwracają uwagi na konsekwencje swoich czynów – mówi Katarzyna Wieloch, psycholożka.

Jak dodaje, takie postępowanie wcale nie zależy od ich złej woli, po prostu dopiero nabywają zdolności refleksji, abstrakcyjnego myślenia i empatii. Wiele osób może sobie pomyśleć, iż są roszczeniowi i egoistyczni, jednakże z biegiem lat ich zachowanie często ulega zmianie.

Zanim jednak do tego dojdzie, po drodze pojawi się wiele sytuacji konfliktowych. Obstający przy swoim stanowisku nastolatek może bardzo dosadnie krytykować rodziców, nauczycieli i inne osoby, z którymi ma na co dzień do czynienia. Dążąc do niezależności, zaczyna walczyć o swoje prawa i zachowuje się w sposób zupełnie nieakceptowalny przez swoich bliskich. Podczas kłótni dochodzi również do wzajemnego przerzucania się winą.

– Gdy rodzice są apodyktyczni i stosują różne kary wychowawcze, które – w ich mniemaniu – mają pomóc, konflikt często się pogłębia – dodaje Katarzyna Wieloch.

Mogą też pojawić się zachowania autodestrukcyjne – palenie papierosów, picie alkoholu czy sięganie po narkotyki. W takich sytuacjach dorośli powinni zacząć gwałtownie działać. Dobrym pomysłem jest pójście na terapię psychologiczną, jednak wcześniej warto spróbować poprawić komunikację. Wspólne rozmowy są podstawą, a ocenianie jest absolutnie niewskazane. Należy zadbać o to, aby obie strony miały możliwość zaprezentowania swojej perspektywy.

Etap nastoletni to czas testowania różnych rzeczy, dlatego tak ważne jest wsparcie


i reagowanie w odpowiednich momentach. Trzeba przy tym zachować dystans, spokój


i umiar. Zbyt wiele nakazów i zakazów spowoduje, iż nastolatek zacznie wyciszać swoje emocje i poczucie niezależności, a to może rzutować na jego przyszłość.

– Dręczony poczuciem winy za swoje zachowanie może stać się uległy i nie rozwiną się

u niego takie kwestie jak pewność siebie czy poczucie własnej wartości – dodaje psycholożka.

Niektórzy twierdzą, iż kiedyś nastolatkowie zachowywali się zupełnie inaczej. Podobno byli grzeczniejsi, bardziej ułożeni i uprzejmi. Zawsze jednak mieli potrzebę wyrażania swojej autonomii, siły i zainteresowań. Przejawiało się to m.in. w specyficznym ubiorze

i stylu życia. Warto jednak zwrócić uwagę na to, iż wtedy przemoc wobec dzieci była powszechna. Bojąc się bolesnych konsekwencji, nastolatkowie choćby nie śmieli przeciwstawiać się swoim rodzicom.

– Teraz czasy się zmieniły. Ludzie zdają sobie sprawę z tego, iż przemoc jest całkowicie niedopuszczalna. Dziecko, wobec którego się ją stosuje, przeżywa traumę, która może rzutować na jego przyszłość – zaznacza Katarzyna Wieloch.

Prawidłowa komunikacja i próba popatrzenia na świat nastolatka jego oczami sprawiają, iż trudne zachowania ulegają wyciszeniu.

– Czasem też nie potrzeba słów, wystarcza samo towarzyszenie, które jest aktem zaufania i kluczem do sukcesu – podkreśla psycholożka.

* Imiona bohaterów na ich prośbę zostały zmienione.

Idź do oryginalnego materiału