Edukacja finansowa to ważna część wychowania
Na profilu @oszczedzajzskarbczykami pojawiło się nagranie, na którym kobieta wyjaśnia, iż daje swoim dzieciom kieszonkowe: 20 zł tygodniowo, ale pod warunkiem.
Dzieci muszą wykonać listę obowiązków domowych. Następnie z 20 zł zabiera im 6 zł na: czynsz, jedzenie i media. Brzmi to jak miniatura dorosłego życia – tylko iż w dziecięcym wydaniu.
Dziecko to nie współlokator od rachunków
Internauci nie zostawili na niej suchej nitki i trudno się dziwić. To podejście uczy, iż pieniądze są najważniejszym aspektem życia, a każdy gest czy obowiązek w domu musi mieć finansową cenę.
Zamiast pokazać dzieciom, iż obowiązki domowe są naturalną częścią życia rodziny, mama zamieniła je w transakcję handlową.
Co gorsza, wyszło na jaw, iż jej syn, chcąc zdobyć pieniądze na wymarzonego Xboxa, sprzedaje nielegalnie słodycze w szkole.
Sklepik ma ograniczoną ofertę produktów z cukrem, więc on wzbogaca się na kolegach, odsprzedając im słodkości (wygląda na to, iż jego mama uważa to za ekonomiczny spryt).
Internauci słusznie pytają – gdzie w tym wszystkim jest 800 plus? I czy naprawdę dziecko powinno dorabiać w taki sposób?
Pieniądze to narzędzie, nie sens życia
Zamiast uczyć gospodarowania pieniędzmi, takie zachowania pokazują, iż w życiu liczy się tylko zarabianie i płacenie. To bardzo niebezpieczny sygnał dla młodych ludzi. Zamiast nauczyć dziecko, iż pieniądze są narzędziem do osiągania celów i iż trzeba je traktować z rozwagą, dzieci uczą się, iż wszystko w życiu sprowadza się do pieniędzy.
To nie jest edukacja finansowa – to obciążanie najmłodszych odpowiedzialnością, której nie powinny jeszcze dźwigać.
Finanse można wprowadzać w naturalny sposób – dając kieszonkowe, rozmawiając o tym, dlaczego dziś kupujemy tańszy sok, a nie droższy, albo pokazując, iż planowanie wydatków pomaga spełniać marzenia.
Ważne, żeby nie straszyć dzieci kosztami życia, ale też nie stawiać pieniędzy na piedestale. Edukacja finansowa to coś więcej niż nauka, iż "trzeba płacić rachunki". To lekcja rozsądku, samodzielności i odpowiedzialności – podana w taki sposób, by dziecko mogło z niej skorzystać, a nie czuć się przytłoczone dorosłymi problemami.
Warto więc pamiętać: dzieciństwo to nie czas na spłacanie czynszu i martwienie się o rachunki. To czas, żeby małymi krokami uczyć się, jak mądrze korzystać z pieniędzy, ale w atmosferze bezpieczeństwa i wsparcia rodziców.
Edukacja finansowa – TAK, ale z głową
Dzięki edukacji finansowej dzieci w przyszłości potrafią lepiej planować wydatki, są bardziej samodzielne i odpowiedzialne. To procentuje w dorosłym życiu, kiedy trzeba podejmować decyzje o wydatkach, odkładaniu oszczędności czy radzeniu sobie z niespodziewanymi kosztami różnych decyzji.
Najlepszą formą nauki jest praktyka. Rozmowy o codziennych wydatkach, wspólne planowanie większych zakupów, a także dawanie kieszonkowego, którym dziecko może swobodnie zarządzać, uczą najwięcej.
Kieszonkowe to świetny sposób, by dziecko zrozumiało, iż jeżeli wyda wszystko od razu, później nie wystarczy mu na coś innego. To także nauka cierpliwości – odkładania drobnych kwot, żeby uzbierać na większe marzenie.
Ale nauka finansów nie oznacza, iż dziecko powinno odpowiadać za budżet całej rodziny. Rachunki, raty kredytu czy koszty jedzenia i wakacji to odpowiedzialność rodziców. Zadaniem dziecka nie jest martwienie się, czy starczy na opłaty i ile kosztuje prąd.
Nawet jeżeli ze swojego budżetu musi wydać na to symboliczne 2 zł!
Przykład mamy z TikToka, która zabiera dzieciom pieniądze z kieszonkowego na rachunki, pokazuje, jak łatwo wypaczyć sens nauki finansów.