Dzień wagarowicza
"Zaproponowałam, aby uczniowie w dzień wagarowicza przynieśli książki w czymś innym niż tradycyjny plecak – może to być torba, reklamówka, a choćby walizka. Tak, by tego dnia wnieść do klasy trochę luzu, ale i oryginalności. To miał być taki dzień bez plecaka.
Niestety, moja propozycja spotkała się z burzą ze strony rodziców. Zamiast euforii i entuzjazmu, czekała na mnie fala krytyki, która dosłownie zalała moją skrzynkę odbiorczą. Oto kilka cytatów z wiadomości, które otrzymałam:
'Pani to chyba nie wie, iż to już 4 klasa, a nie przedszkole. Dzieci nie będą chodziły z torebką do szkoły. Co to ma być za pomysł?' – napisała jedna z mam.
'Zabierzcie się za poważną naukę, a nie jakieś dziwne pomysły' – skwitowała kolejna.
'Mój syn nie będzie z walizką do szkoły chodził. To absurd. Myślę, iż ktoś tu stracił poczucie rzeczywistości' – dodał ojciec.
Oczywiście, poczułam się nieco zaskoczona, ale staram się zrozumieć, iż rodzice mogą mieć różne oczekiwania co do tego, jak powinny wyglądać zajęcia w szkole. Moje intencje były zupełnie niewinne – chciałam wprowadzić trochę euforii i zabawy do codziennej rutyny, a nie robić z tego teatr absurdów.
Chciałam choćby poprosić uczniów, żeby przynieśli jakieś przekąski, może coś, co mogłoby umilić ten dzień, ale po reakcji rodziców zrezygnowałam z tego pomysłu. Nie mam już siły na kolejne wiadomości pełne pretensji i uwag. Bo jak się okazuje, choćby tak niewinna inicjatywa staje się powodem do krytyki.
Zastanawiam się, jak to jest, iż dla wielu rodziców jest w porządku, gdy dziecko przynosi plecak pełen książek, ale już torba na książki to absolutny brak wychowania. Co się stało z tą elastycznością i otwartością na nowe pomysły, które kiedyś były chlebem powszednim w szkołach?
Współcześni rodzice są tak sztywni, jakby kij połknęli. Przyznaję, tego się po nich nie spodziewałam".