REKLAMA
Jestem nauczycielką z 39-letnim stażem. Od kilku lat jestem pracującą emerytką. Gdyby nie fakt, iż w ostatnich latach mojej pracy mi się wyjątkowo poszczęściło i uczę wspaniałą młodzież w bardzo dobrym liceum, na pewno wypoczywałabym w domu i uprawiała ogródek. Ale uczę i daje mi to wiele satysfakcji- mówi w rozmowie z eDziecko.pl pani Iwona (imię zmienione). - Frekwencja od dłuższego czasu stanowi gorący temat w polskiej oświacie. Przepisy pozwalające na klasyfikowanie ucznia z 50 proc. nieobecności to nieporozumienie. Sama w tej chwili przeżywam to kolejny raz: w czerwcu uczniowie przestają chodzić do szkoły... Uczę języka polskiego. Wciąż mam jeszcze niezrealizowany program, a w klasach pustki. Oczywiście, przez cały czas omawiam temat po temacie, ale takie lekcje są raczej stracone!
Zobacz wideo
Jakich prezentów nie dawać nauczycielowi?
Nauczycielka: Uczyłam w Brukseli. Tam było inaczejNasza czytelniczka przez 16 lat pracowała w polskiej szkole w Brukseli i przyznała, iż tam takiego problemu z frekwencją nie było.Chciałabym podać prostą receptę na trudny problem niskiej frekwencji polskich uczniów: posłużę się przykładem belgijskich szkół. Tam nie ma mowy o usprawiedliwianiu nieobecności w szkole przez rodziców. Przyjmuje się tylko usprawiedliwienie lekarskie.- opowiada pani Iwona - Nie ma mowy o wyliczeniach, ile trzeba jeszcze chodzić na tę czy inną lekcję, żeby być klasyfikowanym. Po prostu trzeba chodzić na lekcję do końca okresu nauki - dodaje.Przez lata nauczycielka przyznaje, iż widziała przeróżne usprawiedliwienia rodzicielskie i niektóre wprawiały ją w osłupienie. Część uczniów nie mogła np. zjawić się na zajęciach, bo miało gorsze samopoczucie, niektórzy robili prawo jazdy, czy załatwiali sprawy rodzinne. - Czy ja, jako człowiek, nie chodzę do lekarzy, często specjalistów, czy nie załatwiam spraw takich, czy innych, nie uczestniczę w życiu rodzinnym, społecznym, zawodowym i innym? Czy zawsze mam dobre samopoczucie? Oczywiście, iż żyję tak jak mnóstwo innych ludzi! Młodych czy starszych, obojętnie. Ale ja jestem w pracy codziennie. Bo tę pracę szanuję. A co będzie z tymi, którzy teraz z byle powodu są w szkole nieobecni? Jaką postawę zaprezentują w przyszłości? Czy też będą wciąż uciekać od obowiązków, problemów, życia? - zastanawia się.
Lekcja w szkole (zdjęcie ilustracyjne) Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Wyborcza.pl
Problem z frekwencją dotyczy głównie starszych klasZapytaliśmy kilku nauczycieli, czy też zauważyli "czerwcowy problem z frekwencją". Okazuje się, iż nie wszędzie tak jest. Niektórzy, przynajmniej w pierwszej połowie miesiąca mogą spokojnie realizować swój program.U nas na chwilę obecną żadnej zmiany nie ma. Dzieci normalnie chodzą na lekcje. Zobaczymy, co będzie po 18 czerwca, ponieważ wtedy jest rada pedagogiczna, pewnie część boi się, iż zachowanie będzie obniżone, jeżeli przestaną przychodzić- mówi Ewelina (imię zmienione) nauczycielka języka polskiego z białostockiej podstawówki. - Ja normalnie realizuję tematy, ćwiczę ortografię, organizuję gry i quizy dydaktyczne. Myślę, iż młodsi uczniowie na pewno będą chodzić, nie wiem jak ci z 7. i 8. klasy - dodaje.Podobne spostrzeżenia ma Michał (imię zmienione), nauczyciel z gdańskiej podstawówki. - Pracuję w szkole od kilku lat i co roku w czerwcu powtarza się schemat. Dzieci z młodszych klas chodzą do szkoły niemal do samego zakończenia, a nauczyciele organizują im wyjścia, zajęcia na zewnątrz, gry i zabawy. Zdarza się, iż 2-3 uczniów nie ma, bo rodzice zaplanowali urlop w czerwcu, ale to raczej sporadyczne przypadkiW starszych klasach rzeczywiście są dni pod koniec czerwca, iż sale świecą pustkami, ale tak staramy się rozplanować te ostatnie dni, żeby postawić na integrację dzieciaków, na jakieś wspólne wyjścia, grille, festyny przy szkole, żeby jednak dzieci do szkoły przychodziły. Lekcje wiadomo, też prowadzimy, ale mają zdecydowanie luźniejszy schemat i tak powtarzamy we wrześniu część materiału- przyznaje.
Czy uważasz, iż w Polsce powinno być tak samo, jak np. w Wielkiej Brytanii, gdzie na rodziców nakładane są kary za nieobecności dzieci w szkole, jeżeli nie zostaną uzasadnione? Czy u nas taki system by się sprawdził? Napisz do nas: justyna.fiedoruk@grupagazeta.pl. Gwarantuję anonimowość.