Nauka zdalna już za kilka tygodni? Ten przepis nie pozostawia złudzeń

2 lat temu
Zdjęcie: Czy szkoły wkrótce znów będą świecić pustkami? East News


Są spore szanse na to, iż już za kilka tygodni wiele szkół przejdzie na naukę zdalną. Stać się to może jednak nie za sprawą koronawirusa. Powód jest o wiele bardziej prozaiczny – zimno. Ceny opału rosną i nie każdą szkołę będzie stać na ogrzewanie.


Nauka zdalna to nic dobrego i chyba nikt nie chciałby do tego wracać. Kiedy w lutym tego roku Ministerstwo Zdrowia zniosło kwarantannę z kontaktu, wydawało się, iż szkoły już na dobre pożegnały tę formę nauki. Niestety, jest bardzo prawdopodobne, iż tak pięknie jeszcze nie będzie. Już za kilka tygodni niektóre szkoły mogą zacząć się zamykać.

Nie chodzi o pandemię


Co prawda tym razem to nie pandemia może zamknąć dzieci w domach. jeżeli chodzi o tę kwestię, wiceminister edukacji i nauki Dariusz Piontkowski, powiedział jasno: „Nie zakładamy scenariusza powrotu do nauki zdalnej jesienią. Dziś Ministerstwo Zdrowia wyraźnie mówi, iż koronawirus mutuje – jest to już zupełnie inna jego postać, zdecydowanie łagodniejsza niż odmiany, które były kilka, czy kilkanaście miesięcy temu. Nie przewidujemy żadnych dodatkowych obostrzeń w życiu publicznym. Nie widzę więc powodu, by w tej chwili rozważać jakiś wariant zamykania szkół i przechodzenia do nauki zdalnej”. Niestety, w tej chwili zagraża nam już nie tylko koronawirus.

Zimno też jest niebezpieczne


Zgrozę budzą wciąż rosnące ceny opału i wielu placówek edukacyjnych może po prostu nie być stać na to, by odpowiednio ogrzać budynki. „Odpowiednio” oznacza, iż w salach musi być utrzymane minimum 18 st.C. Rozporządzenie MEiN dopuszcza zamknięcie szkoły lub przedszkola w poniższych przypadkach:

w związku z organizacją i przebiegiem imprez ogólnopolskich lub międzynarodowych,

z powodu nieodpowiedniej temperatury zewnętrznej lub w pomieszczeniach, w których są prowadzone zajęcia z uczniami, zagrażającej zdrowiu uczniów,

z powodu epidemii,

z powodu innego nadzwyczajnego zdarzenia.


Dobrze to znamy


Jeśli placówka edukacyjna miałaby zostać zamknięta na dłużej niż dwa dni, automatycznie może przejść na pracę zdalną. Dyrektorzy, nauczyciele, a przede wszystkim uczniowie, mają już to przećwiczone, więc problemów z wdrożeniem takiego systemu być nie powinno. Przypomnijmy jednak, iż podczas nauki na odległość plan zajęć powinien być taki sam lub zbliżony do pierwotnego, aby uczeń był równomiernie i różnorodnie obciążony lekcjami w każdym dniu. Np., nie wolno kumulować jednorazowo wielu tematów z jednego przedmiotu.

Poza tym kształcenie powinno uwzględniać:


możliwości psychofizyczne uczniów w podejmowaniu intensywnego wysiłku umysłowego w ciągu dnia,

łączenie przemiennego kształcenia z użyciem monitorów ekranowych i bez ich użycia,

ograniczenia wynikające ze specyfiki zajęć,

konieczność zapewnienia bezpieczeństwa wynikającego ze specyfiki zajęć.


Lekcja w szkole powinna trwać 45 minut, a w wyjątkowych sytuacjach nie krócej niż 30 minut i nie dłużej niż 60 minut, zajęcia przedszkolne natomiast – minimum 15 minut, a maksymalnie 45 minut.

To wszystko już było, więc znamy to i na pewno sobie poradzimy. Obyśmy jednak nie musieli.

Byle tylko ogrzać dzieci


Samorządy z pewnością zrobią wszystko, co się da, by nie dopuścić do odcięcia z użytkowania szkół i przedszkoli. Przykładowo, będzie można wyłączyć oświetlenie pobliskich ulic, żeby zaoszczędzić prąd dla placówek edukacyjnych.

Co interesujące jednak, są tacy uczniowie, którzy w skrytości ducha liczą na powrót nauki zdalnej. W latach ubiegłych było bowiem tak, iż ci, którzy kształcili się zdalnie, mieli obniżone wymagania maturalne i mniejszy zakres materiału do nauki na egzaminy. Musimy ich rozczarować. W 2023 roku pierwszy rocznik licealistów będzie pisał maturę według nowej formuły i już wiadomo, iż będzie ona trudniejsza.

Idź do oryginalnego materiału