Nauczycielka: "Rodzice stanęli w drzwiach z prezentem i liścikiem. Zamurowało mnie"

11 godzin temu
"To miał być zwykły koniec roku szkolnego. Kwiaty, uściski, kilka podziękowań – nic, czego bym nie znała z poprzednich lat. A potem dostałam liścik, przeczytałam pierwsze zdanie i nie byłam w stanie wydusić z siebie ani słowa" – napisała do nas Helena.


Prezent na zakończenie roku szkolnego zszokował nauczycielkę


"Zakończenie roku szkolnego zawsze jest dla mnie mieszanką ulgi, zmęczenia i wzruszenia. Dzieci trzymają w dłoniach świadectwa, rodzice się uśmiechają, w klasie pachnie kwiatami.

Tego dnia byłam już po rozdaniu, po kilku uściskach, po ostatnim 'do zobaczenia we wrześniu'. Zaczęłam sprzątać biurko, marząc o ciszy, kiedy do sali weszło dwoje rodziców z mojej klasy. Ci, z którymi przez cały rok kontakt był raczej chłodny.

Uśmiechnęli się, wręczyli mi torebkę z prezentem i powiedzieli: 'To od nas. Za wszystko. I jeszcze to'. Wcisnęli mi do ręki małą, złożoną karteczkę.

W torbie… luksus, który mnie zawstydził


W środku była elegancka, sygnowana torebka. Znałam markę. Wiedziałam, ile kosztuje.

Nie potrafię opisać tego uczucia – to było coś między zażenowaniem a poczuciem winy. To nie było pudełko czekoladek ani pamiątkowy album. To nie był drobny gest, tylko coś, co dla wielu nauczycieli jest luksusem z górnej półki.

Nie miałam pojęcia, co powiedzieć. Dziękuję? To za mało. Odmówić? To nie był moment. Stałam jak zamurowana.

I wtedy otworzyłam liścik...

"Chcieliśmy, żeby pani wiedziała, że…"


W środku – kilka zdań. Koślawe pismo, skrótowe, trochę niegramatyczne, ale bijące w samo serce.

'Widzieliśmy, jak pani z nim rozmawia po lekcjach, kiedy zostaje, bo znowu coś źle zrobił. Widzieliśmy, iż pani się nie poddaje, mimo iż innym się nie chce. Widzieliśmy, iż pani nie patrzy na niego jak na problem, tylko jak na chłopca, który chce się przypodobać, ale nie umie. My tego nie umieliśmy. Dziękujemy'.

Przeczytałam to raz. I drugi. I zalało mnie wszystko: żal, ulga, czułość, zmęczenie...

Nie chodzi o to, co dali. Chodzi o to, iż zauważyli


Mogę oddać tę torebkę. Mogę powiedzieć, iż to przesada, iż nie wypada, iż się źle z tym czuję. Ale tego liściku nie oddam nigdy.

Bo przez cały rok nikt nie powiedział mi, iż widzi. Widziałam za to spojrzenia na wywiadówkach, szeptane komentarze, ciche zniecierpliwienie i świadomość, iż 'ich syn znowu coś przeskrobał'. A ja naprawdę starałam się dotrzeć do tego chłopca. Nie zawsze z

sukcesem. Ale zawsze z intencją.

Ten liścik nie był laurką. To było uznanie wysiłku, który zwykle pozostaje niewidzialny".

(Imiona bohaterów zostały zmienione).

Idź do oryginalnego materiału