Mama przyznała, iż odrabia prace domowe za dzieci. To leniwe rodzicielstwo czy desperacka miłość?

12 godzin temu
Praca domowa to temat, który potrafi poróżnić całe rodziny. Dla dzieci jest często katorgą, dla rodziców – polem minowym między chęcią pomocy a wychowaniem do samodzielności. Wyznanie pewnej mamy z Arizony, która przyznała, iż odrabia zadania za swoje dzieci, pokazało, jak cienka jest granica między troską a "leniwym rodzicielstwem".


"Mama jest tu, żeby pomóc"


Użytkowniczka TikToka, matka trójki dzieci, Lottie Weaver, przyznała się na swoim profilu do czegoś, o czym wielu rodziców woli milczeć.

"Muszę się do czegoś przyznać – jeżeli jesteś nauczycielem moich dzieci, po prostu przesuwaj dalej" – zaczęła swój filmik.

A potem dodała: "Jeśli dzieci spędziły cały dzień w szkole, odrobiły pracę domową, zachowywały się wzorowo i wróciły do ​​domu z nową pracą domową, czasami podaję im odpowiedzi do zadań. Robią pierwszą połowę zadania domowego, a potem, kiedy widzę, iż są niespokojni, wiercą się, irytują – iż mają już tego dość – podaję im odpowiedzi, OK?”.

Ta szczerość poruszyła rodziców i nauczycieli na całym świecie. Bo przecież każdy z nas zna moment, kiedy dziecko gapi się w kartkę, a ty – znużona po pracy – masz ochotę napisać te ostatnie pięć odpowiedzi samodzielnie.

Rodzic jako wybawiciel czy sabotażysta?


Weaver tłumaczyła swoje podejście prosto:


"Często wykonuję wiele projektów, ponieważ moje dziecko ma ich dużo i są trudne, Naszym zadaniem jako rodziców jest im pomagać – niektórzy mogą się z tym nie zgadzać, ale mnie to nie obchodzi".

To zdanie brzmi jak manifest całego nurtu "leniwego rodzicielstwa", w którym priorytetem ma być dobrostan dziecka, a nie wypełnianie każdej szkolnej tabelki.

Problem w tym, iż nauczyciele widzą w tym poważne zagrożenie.

"Jako osoba pracująca z dziećmi, proszę, pozwólcie im pracować samodzielnie! Dlatego tak trudno nam sobie radzić w klasie" – odpowiedział jeden z komentujących pedagogów.

Inna osoba dodała:


"Proszę, nie rób tego. Jako nauczycielka pracująca w szkole średniej uważam, iż wyrządzasz im ogromną krzywdę, ponieważ nie budujesz w nich wytrzymałości, której potrzebują, gdy dorastają, by wykonywać coraz więcej zadań – ostrzegała.

"Twoim zadaniem jako rodzica jest również przygotowanie dzieci do życia. Nie ma nic złego w tym, iż pozwalasz dziecku zmagać się z pracą domową, a częste odrabianie jej za niego jest jedynie złą przysługą dla jego przyszłości" – podsumował kolejny z komentujących.

"Leniwe rodzicielstwo" – moda czy bunt wobec systemu?


To nie pierwszy raz, gdy rodzice otwarcie przyznają, iż mają dość. Jak przypomina "The Post", podobną ścieżką idą mamy w Europie, np. Danielle Gallacher ze Szkocji, która pozwala dzieciom swobodnie korzystać z ekranów czy choćby odpuszczać prace domowe.

Krytycy nazywają to "leniwym rodzicielstwem", ale same matki bronią się: to nie lenistwo, to równowaga.

Zadajmy więc uczciwe pytanie: czy odrabianie pracy domowej naprawdę uczy dzieci wytrwałości, czy tylko zabiera im dzieciństwo?

Historia znana każdemu


Kiedy patrzę na tę dyskusję, widzę siebie sprzed lat – siedzącą przy stole z zeszytem do matematyki i ojcem, który powtarzał: "No, pomyśl jeszcze raz". Myślę, iż to było

bardziej frustrujące niż pomocne.

I choć nie pisał za mnie odpowiedzi, w głowie zostawało jedno uczucie: iż nie jestem wystarczająco mądra, skoro potrzebuję aż tylu podpowiedzi.

Może właśnie o to chodzi w całym tym sporze. Jedni chcą, by dzieci walczyły z trudnościami, drudzy – by miały w rodzicach bezpieczną przystań.

Granica między pomocą a wyręczaniem


Eksperci ostrzegają: "Częste odrabianie za dziecko jest jedynie złą przysługą dla jego przyszłości".

Ale równocześnie podkreślają, iż wsparcie jest potrzebne – tyle iż powinno polegać na wskazówkach, przerwach, rozmowie. Bo jeżeli dziecko nauczy się, iż każdą frustrację można zrzucić na mamę czy tatę, w dorosłym życiu nie będzie umiało wytrwać przy trudnych zadaniach.

A może to wina samej szkoły?


Cała ta historia stawia też niewygodne pytanie o sens zadawania tak ogromnej ilości prac domowych (moje dziecko uczy się w prywatnej szkole i takowe ma).

Rodzice są coraz bardziej zmęczeni, dzieci coraz bardziej sfrustrowane, a szkoła… wciąż


działa według schematu sprzed kilkudziesięciu lat.

Może to nie matka z Arizony zawiodła, ale system, który wymaga od dzieci pracy na dwa etaty: szkolnym i domowym?

Źródło: nypost.com


Idź do oryginalnego materiału