• Link został skopiowany

Po latach pracy w tym zawodzie wyciągają smutne wnioski. "Nigdzie nauczyciel nie jest traktowany tak źle, jak w Polsce"

Kondycja psychiczna nauczycieli ma wpływ na jakość całego procesu nauczania. Okazuje się jednak, że coraz więcej pracowników oświaty doświadcza wypalenia zawodowego. - Pracowałam w szkole, w której zawsze wszystkiemu winien był nauczyciel. Nie było znikąd wsparcia i pomocy - zaznacza nauczycielka z wieloletnim doświadczeniem. Odeszła z polskiego systemu edukacji, ale nie z zawodu.
Lekcja w szkole (zdjęcie ilustracyjne)
Fot. Michał Grocholski / Agencja Wyborcza.pl

Nasza rozmówczyni (która prosi, by na potrzeby tego artykułu nazywać ją Hanią) uczy dziś dzieci i dorosłych z całego świata i bez ogródek stwierdza, że to w Polsce spotkała się z niezliczoną ilością absurdów i patologii

- Pracując w polskich szkołach, spotkałam się z wieloma sytuacjami, które tak naprawdę nigdy nie powinny mieć miejsca - zaznacza pani Hania. - Zacznijmy od tego, że osoby, które są na stanowisku dyrektora, często nie mają ku temu predyspozycji. Mobbing? To też się zdarzało. Jednak najbardziej boli to, że nauczyciel nie ma wsparcia u władz szkoły. Trzeba z tym skończyć, bo ja dziś nie pozwoliłabym sobie na takie traktowanie, ale jako młody i niedoświadczony nauczyciel trudno było mi się postawić - dodaje. 

Zobacz wideo Byliśmy na maturze Szkoły w Chmurze. Na stadionie egzamin dojrzałości napisało 5 tysięcy osób

Polska szkoła potrzebuje zmian. "Trzeba skończyć z obwinianiem nauczycieli"

Pani Hania opowiedziała o kilku kryzysowych sytuacjach związanych przede wszystkim z brakiem wsparcia wśród kadry zarządzającej. - W polskiej szkole zawsze winien był nauczyciel. To on złe prowadził lekcje, to on nie umiał poradzić sobie z agresywnym i awanturującym się uczniem, bo nawet jeśli zgłaszał jakiś incydent, mało prawdopodobne było, że sytuacja ulegnie poprawie - zaznacza w rozmowie. - Pracowałam w wielu miejscach na świecie i nigdzie indziej nie zdarzyło mi się, by mój szef podważał moje kompetencje.

Nauczycielka, która podzieliła się z nami swoją historią, mówi też otwarcie o kwestiach finansowych. - Kolejną kwestią jest też dodatkowe wynagrodzenie. Na zachodzie nie ma z tym problemu. Kiedy zdarzyła się sytuacja, że nauczyciele mieli pojawić się w szkole w swój dzień wolny, dyrekcja poprosiła nas o to, a nie wydała "służbowe polecenie". Oczywiście te kilka godzin również było odpowiednio podliczone, nadgodziny w pełni płatne - dodje. - Zresztą osoba, która wchodzi do tego zawodu, powinna na start otrzymywać odpowiednie wynagrodzenie - mówi kobieta i dodaje, że jej zdaniem minimum to 2 tysiące euro na rękę. - Potem, w zależności od lat pracy, jego doświadczenia i zaangażowania wypłata powinna rosnąć, aż do osiągnięcia pewnego pułapu. Tak jest na zachodzie.

Na zachodzie pracownicy oświaty mają zupełnie inne podejście do swojej pracy. Polscy nauczyciele bez ogródek przyznają, że w trakcie dnia brakuje im czasu na wpisanie do dziennika niektórych informacji, czy chociażby odpowiedzenia na wszystkie wiadomości rodziców. Przyznają, że siedzą po nocach, przygotowują konspekty, sprawdzają sprawdziany i odpowiadają na mejle uczniów i ich rodziców. - Nie wyobrażam sobie, żebym miała odpowiadać na wiadomości w godzinach poza pracą - zdecydowanie zaznacza pani Hania.

"Chce się ewakuować ze szkoły. Moje zdrowie psychiczne jest w strzępkach"

Nasz rozmówczyni nie jest jednak jedyną nauczycielką, która widzi "pewne niedociągnięcia" w polskim systemie oświaty. Osób z podobnym podejściem nie brakuje i chociaż wybrały ten zawód z powołania, już teraz myślą o zmianie pracy.

"Mam 38 lat i 14-letnie doświadczenie w pracy z rodzinami, dziećmi i młodzieżą, a mimo tego jestem nadal traktowana jak młoda i nic niewiedząca. Spotykam się z ostracyzmem z powodu swoich metod pracy. Obgadywanie, opowiadanie kłamstw to norma" - pisze jedna z naszych czytelniczek i dodaje, że w tym wszystkim najbardziej szkoda jest jej dzieci, ale coraz częściej nachodzą ją myśli o tym, by zmienić zawód. "Chcę się ewakuować ze szkoły. Moje zdrowie psychiczne jest w strzępkach" - dodaje.

Jestem już na takim etapie życia, że nie będę się poświęcać. Od września dyrekcja obiecuje ankietę oceniającą nauczycieli i zajęcia na świetlicy, nie daje jej, ponieważ zna odpowiedź. Jest pełne przyzwolenie dyrekcji na takie zachowania, zresztą sama wspiera donosicielstwo, plotki. Uważam, że najgorsze, co może być, to dyrektor wybrany z rodzimej szkoły, który ma swoje sympatie i antypatie. To jest toksyczne

- opowiada nasza czytelniczka.

"Najgorsza jest kwestia szkoleń - aktualnie mieliśmy wszyscy zrealizować szkolenia z przemocy rówieśniczej. Był film i udostępnione odpowiedzi. Większość z nich nawet nie poświęciła chwili tak ważnemu zagadnieniu. Spotykałam się też z nauczycielami na szkoleniach stacjonarnych oraz konferencjach. Normą jest proszenie o zaświadczenie na samym początku. Zdobycie wiedzy nie istotne, ważny był papier do awansu, nic więcej" - zaznacza.

Więcej o: